piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział VIII



      Od tego cudownego i niezapomnianego dnia  minęły trzy miesiące. Czyli był już grudzień. Przez ten czas wiele się zmieniło. Każdą wolną chwilę spędzałam z Nathanem. Byłam więcej w niebie niż na Ziemi. U boku Nathana ćwiczyłam swoje umiejętności. Teraz bez najmniejszego problemu mogę blokować myśli, latam bez najmniejszych problemów i gdy wracam na Ziemię trudno mi pogodzić się z brakiem mych skrzydeł. Z Rossem widziałam się może ze dwa razy. Kochałam moją jaskinię ale ciężko mi było przebywać w towarzystwie chłopaka. On próbował się do mnie zbliżyć ja jednak nie mogłam do tego dopuścić. Kochałam mojego aniołka lecz jednak do Rossa też coś czuję. Nie wiem co mam zrobić, kogo wybrać. Obydwoje byli dla mnie najważniejsi w całym moim życiu. Wracając na Ziemię. Do klasy Zurry dołączyła nowa uczennica. Miała na imię Szarlot. Była wysoką i dość krągłą dziewczyną. Włosy miała czarne, lekko falowane, sięgające do ramion. Jej oczy były małe i ciemno szare za to nos miała duży i bardzo zadarty. Swoim wyglądem mogła przestraszyć. Miała tyle samo lat co my. Specjalizowała się w magii. Jej przyjazd mnie bardzo niepokoił ponieważ odkąd tylko się pojawiła Zurra była inna. Wszystko ją denerwowało, często kłóciła się z Zirrą i ze mną. Nie była sobą. Trzymała się tylko Szarloty. Wyglądało to bardzo źle. O moich obawach miałam powiedzieć dzisiaj Rossowi. Nic nie powiedziałam Nathanowi, nie chciałam przyswajać mu problemów i tak miał ich wystarczająco w Niebie. Natomiast Ross siedzi tak samotnie. Czemu nie dać mu szansy na rozrywkę? Za dwa tygodnie odbędzie się bal wigilijny a w zasadzie Zimowy. Po dzisiejszym spotkaniu z chłopakiem umówiłam się z Zirrą, Mags, Mackenzi i Catheriną na zakupy sukien. Proponowałyśmy też to Zurze ale ta nie chciała. Przez ten czas moją najlepszą przyjaciółką stała się rudowłosa. Złapałyśmy bardzo szybko dobry kontakt. Miałyśmy takie same zainteresowania. Gdy byłam na Ziemi przesiadywałam w zasadzie tylko z nią. Od wszystkich zaczynałam się odgradzać. Osobami, którzy mieli ze mną kontakt byli tylko Nathan, Ross i Cath. W moim otoczeniu cały czas słyszałam różne rozmowy odnośnie mojej osoby. W oczach rówieśników stałam się odludkiem. Bałam się, że moja psychika tego nie wytrzyma. Nie wiem dla czego przecież miałam przy sobie moja kochaną trójkę. Bez nich na pewno nie dałabym rady. Moje „siostry” się ode mnie oddaliły. To bardzo bolało. Z rodziną też straciłam jakikolwiek kontakt. Ale dobra koniec smutasów. Moim przydziałem z resztą tak jak całej grupki moich znajomych było dekorowanie Sali. Prace nad tym wszystkim miały zacząć się już za 5 dni a nasza grupka nie miała pomysłu na nic. Większość rzeczy spadła na mnie, ale ponieważ przyjaźniłam się z Cath we wszystkim próbowała mi pomóc.  Jak na razie tylko ona wiedziała o moich umiejętnościach. Wiedziała, że mi ciężko i miała nieodparte przeczucie iż te moce nie są bez przyczyny i, że jestem kimś ważnym. Gdy o tym wszystkim myślałam siedziałam na moim łóżku. Lekcje miały zacząć się za pół godziny. Nagle do mojego pokoju bez żadnych ostrzeżeń wleciała cała uradowana Cath.
- Hej! Co Ci tak radośnie? – spytałam się jej, widząc na jej twarzy wielkiego banana. Widać musiała do mnie biec bo na jej policzkach widniały rumieńce a na czole można było dostrzec kropelki potu.
- Z dwóch przyczyn. – wysapała. – masz może wodę? – spytała. Pokiwałam potwierdzająco. Wstałam z łóżka, podeszłam do komody. Wyciągnęłam z niej butelkę wody i rzuciłam przyjaciółce. – dzięki. Przechodząc do tematu. Pierwsza przyczyna to taka, że zajęcia odwołane. – zdziwiłam się. Dziewczyna prawdopodobnie to zauważyła i zaraz dodał. – nie wiem o co chodzi ale słyszałam, że wszyscy nauczyciele wyjeżdżają z akademii na tydzień. Rozumiesz to wspaniale. – zastanawiałam się o co może chodzić. Przecież to nie normalne aby nauczyciele od tak wyjeżdżali. – A druga rzecz jest taka, że zainspirowałam się tobą i dzisiaj sama byłam zrobić sobie tatuaż. – posłała mi ciepły uśmiech. Moją szczękę w tamtej chwili można było zbierać łopata z ziemi. Byłam tak zdziwiona ponieważ Cath powiedziała mi nie tak dawno, że ona nigdy nie zrobiłaby sobie czegoś takiego. A tu proszę. – nie pacz tak na mnie! Mam coś na twarzy czy co? – zaśmiała się.
- Nie, nie oto chodzi. – na chwilę obydwie umilkłyśmy. – dobra pokazuj to dzieło. -  nakazałam jej. Ta po chwili zaczęła zdejmować spodnie i  majtki odsłaniając tylko prawy pośladek na którym widniała czaszka sugar skull. – zwariowałaś czy jesteś wariatką? – posłałam do niej to pytanie ledwo powstrzymując śmiech.
- Można by powiedzieć, że to i to. – za to ją kochałam. Miała bardzo duży dystans do siebie. – ale spokojnie to nie jest prawdziwe to tylko henna prawdziwy jest na przedramieniu.- odetchnęłam z ulgą. Ona za to ubrała z powrotem dolną część garderoby i podwinęła rękaw. Na przedramieniu widniał napis, pisany przepiękną czcionką. Słowa były takie:

Only Idiots Give Up.  ( tylko idioci się poddają )

Podwinęła drugi rękaw i na jej skórze widniach kolejny napis:

I am strong and never fall down . If , however, so you 'll help me get up . (jestem silna i nigdy nie upadnę. Jeśli jednak tak się stanie ty mi pomożesz wstać.)

Zarówno z moich oczu jak i z jej pociekły łzy. Wpadłyśmy w swoje objęcia. Płakałyśmy razem ze szczęścia.
- Aileen to dla ciebie. Wiem, że zawsze mogę na ciebie liczyć i ty możesz liczyć na mnie. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Wcześniej byłam pośmiewiskiem. Teraz znalazłam moją bratnia duszę. Aileen dziękuję Ci za wszystko i wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Ten napis świadczy o naszej przyjaźni, która będzie trwać na wieki. -  słysząc to wszystko zapomniałam o całych moich problemach. Kolejna fala łez przetoczyła się przez moje oczy. Co prawda przyjaźniłyśmy się tylko przez trzy miesiące jednak ja czułam jakbyśmy znały się od zawsze. Postanowiłam, że dzisiaj odpuszczę Rossa i zrobimy sobie babski wieczór.
- Cath to ja powinnam Ci dziękować to ty zrobiłaś dla mnie tatuaż, który zostanie z tobą na zawsze. – odpowiedziałam tłumiąc łzy. Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Otarłam szybko policzek i spytałam się Cath czy widać, że płaczę odpowiedziała, że nie. Podbiegłam do drzwi i je otworzyłam.
- No cześć dziewczyny czas na zakupy! – do mojego pokoju wparowały trzy postacie: Zirra, Mags i Mackenzi. Zirra skanowała nas wzrokiem. – Ubierzcie się! Chyba tak nie pójdziecie do ludzi. – spojrzałam na siebie a potem na Cath. Dopiero teraz zauważyłam, ze obie jesteśmy w piżamie. Znaczy mojego stroju nie można tak nazwać. Miałam na sobie olbrzymią czarną bluzę sięgającą trochę za pośladki i czarne majtki. Cath miała na sobie czerwoną koszulę nocną. Na nasze policzki wskoczyły rumieńce. Dziewczyna szybko pobiegła do siebie. Ja resztę gromadki zaprosiłam do siebie i powiedziałam aby się rozgościły. Ja za ten czas wyciągnęłam ubrania z szafy i poszłam się przyszykować. Wzięłam prysznic, umyłam zęby rozczesałam włosy i się ubrałam. Po 15 minutach byłam gotowa. Na sobie miałam ciemne dżinsy, czarny podkoszulek z białym napisem: Know that you observe. ( wiedz, że cię obserwuję ) oraz ciemną katanę. Na stopach miałam czarne trampki. Włosy swobodnie opadały na moje ramiona. Wyszłam do dziewczyn. Cath jeszcze nie przyszła. Zirra ubrana była w czarne legginsy, różowy sweterek oraz różowe trampki. Włosy miała spięte w koczek. Mags miała na sobie czerwone rurki, biały top, białe trampki i czarną kurteczkę. Włosy miała spięte w kucyk. Mackenzi była w zielonych rurkach, i w czerwonej koszuli oraz w czarnych trampkach. Włosy miała spięte klamerką. Po krótkim czasie oczekiwania na Cath ta się zjawiła w jasnych dżinsach, czarnym podkoszulku i czerwonej koszuli w kratę oraz w czarnych trampkach. Włosy miała rozpuszczone. Gdy byłyśmy w komplecie ruszyłyśmy do wyjścia z Akademii. Pod nią czekała wielka, czarna limuzyna. Podbiegłyśmy do niej. Kierowca otworzył nam drzwi i wsiadłyśmy do środka. Pragnę nadmienić, że na całą Akademię zostały rzucone czary ochronne przez, które teoretycznie nikt nie powinien się wymknąć. Ale to tylko teoretycznie ponieważ obecnie cała Akademia świeciła pustkami ponieważ każda uczennica pojechała po zakup sukien balowych albo do rodziny. Limuzyna była śliczna. Fotele były wyłożone jasną skórą. Tapicerka była beżowa. Rozsiadłyśmy się wygodnie i kątem oka dostrzegłyśmy szampana. Kierowca ruszył a my nalałyśmy sobie po kieliszku wznosząc toast za opuszczenie Akademii. Po dwóch godzinach drogi w końcu byłyśmy jak się okazało pod naszym ulubionym centrum handlowym. Zwarte i gotowe na całodzienne zakupy wysiadłyśmy z auta. Kierowca miał czekać na nas na parkingu. Pobiegłyśmy do drzwi. Wpadłyśmy do środka i od razu skierowałyśmy się do pierwszego  sklepu z sukniami balowymi. Tam niestety nic nie znalazłyśmy. Nie zrażałyśmy się i poszłyśmy dalej. Mój wzrok przykuł manekin a w zasadzie sukienka na nim. W moich oczach pojawiły się iskierki. Dziewczyny to zauważyły. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Aileen to sukienka dla ciebie. – szepnęła do mnie Cath. Na mojej twarzy pojawiły się wypieki ponieważ dziewczyny widząc ekspedientkę w sklepie podbiegły do niej i przyprowadziły do mnie. Zasypywały ją milionami pytań.
- Witaj Pegi. – przywitałam się, bo co się okazało ekspedientką była koleżanka mojej mamy. Znałyśmy się bardzo dobrze ponieważ kobieta bardzo często u nas bywała zanim pojechałam do Akademii.
- Cześć Aileen. Co Cię sprowadza? – zapytała.
- Czekaj, czekaj to ty ją znasz?- spytała zszokowana Mags.
- Nie ją tylko Pegi i tak. To dobra przyjaciółka moich rodziców – odpowiedziałam zdziwionym dziewczynom. Ich miny były niezapomniane. Patrzyły się na nas swoimi wybałuszonymi oczami z otwartymi ustami.- Pegi, potrzebujemy twojej pomocy. Nie zbędne są nam suknie na zimowy bal. Pomożesz? – zapytałam kierując to pytanie do kobiety. Ekspedientka była przed 40. Ale wyglądała bardzo młodo jak na swój wiek. Ubrana była w czarne spodnie i białą koszule z przypiętą plakietką z napisem : ekspedientka. Za buty służyły jej lakierki na płaskim obcasie. Włosy miała spięte w kucyk.
- Jasne, po to tu jestem a, że jesteś ty to w szczególności. – posłała mi ciepły uśmiech odwzajemniłam go. – macie już coś na oku czy zaczynamy od zera. –spytała. Wszystkie dziewczyny odpowiedziały, że jeszcze nie ja odpowiedziałam inaczej.
- W zasadzie ja coś mam i zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia . – wszystkie prócz Cath spojrzały na mnie z zaciekawieniem.
-  No dawaj, jestem ciekawa co masz. – odpowiedziała Pegi. Ja tylko podeszłam do manekina i się do niego przytuliłam. Wszystkie zrozumiały moją aluzje.
-  Jest śliczna. – powiedziała Zirra. Nie musiała mi tego mówić przecież ja się w niej zakochałam i zostaniemy parą oraz będziemy żyli razem do końca naszych dni, w zdrowiu lub chorobie zawsze. Tylko co z chłopakami. Mam nadzieje, że żaden się nie obrazi, że porzuciłam ich dla sukni. Jestem ciekawa jak Nathan zareagował gdy to zobaczył. W mojej głowie pojawiły się słowa owego chłopaka: jest śliczna, tak jak ty. Pasujecie do siebie.- zaśmiał się w mej głowie. Czyli nawet na zakupach mnie obserwuje ale chyba do szatni ze mną nie wejdzie? Odpowiedziałam mu w myślach : Wiem dla tego ją kocham.- chłopak tylko się zaśmiał i tak skończyliśmy rozmowę.
- Masz szczęście. Mamy ostatnią w magazynie. Zaraz Ci ją przyniosę. – powiedziała Pegi. Nie wiem co bym zrobiła gdybym nie mogła jej kupić. Po chwili kobieta wróciła z suknią. Podała mi ją i poszłyśmy do przymierzalni. Owa suknia wyglądała tak:

Urzekła mnie zarówno kolorem jak i krojem. Po prostu ta suknia była spełnieniem moich marzeń. Kryształki, pasek, tiul wszystko było śliczne. Suknia leżała na mnie idealnie jak by była szyta specjalnie dla mnie. Mój tatuaż na ręce idealnie z nią współgraj. Wpasował się idealnie i był jej można by powiedzieć dopełnieniem. Wyszłam z przymierzalni a dziewczyny aż pisnęły z zachwytu. Wiedziałam, że im się spodoba i wiedziałam też, że w tej sukni pokaże się na balu. Miłość od pierwszego wejrzenia. Uśmiechnęłam się szeroko. Sukni mogłam nigdy nie zdjąć ale przyszła kolej na dziewczyny by poznały swoją miłość. Wróciłam przebrać się w swoje ubrania. W przymierzalni spojrzałam na cenę, która była dość wysoka ale do sukni nic mnie nie może zrazić po za tym Pegi powiedziała, że zejdzie z ceny więc nie miałam powodu do zmartwień. Oddalam moją piękność kobieciei poszłyśmy szukać kreacji dla dziewczyn. Trwało to dość długo ponieważ nie mogły się na nic zdecydować w końcu po trzech godzinach siedzenia na głowie Pegi, każda z nas była zaopatrzona w suknie.
 Suknia Cath była biała z czarna koronką:


 Suknia Zirry:




 Suknia Mags:

 I suknia Mackenzi:

Poszłyśmy zapłacić i dałyśmy święty spokój Pegi, którą zaprosiłyśmy na bal. Po wybraniu sukien musiałyśmy kupić buty i dodatki. Na tym zeszło nam już tylko o godzinę mniej niż przy sukniach. Wypompowane z zarówno z sił jak i z pieniędzy poszłyśmy na pizzę by zaspokoić nasz głód. Zamówiłyśmy 5 dla każdej bo po całodniowym wydawaniu pieniędzy można naprawdę zgłodnieć. Ogólnie dzień spędziłyśmy bardzo miło i co najważniejsze miałyśmy to po co tu przyjechałyśmy. Pizzę pochłonęłyśmy bardzo szybko i wróciłyśmy do limuzyny. Ta czekała w wyznaczonym miejscu a szofer widząc ilość zakupów zbladł. Weszłyśmy do środka i kierowałyśmy się do Akademii. Zaczęłyśmy rozmawiać o głupotach co chwila wybuchając śmiechem aż w końcu nasz temat zszedł na ten na, który nie koniecznie chciałam żeby zszedł.
- No dziewczyny z kim idziecie na bal? – spytała Mags?
- Ja idę z Ianem. Poznaliśmy się nie dawno przez internet. – odpowiedziała Mackenzi.
- Ja i Zurra idziemy z bliźniakami. Ja z Dereckiem ona z Casimirem. – powiedziała cała uśmiechnięta Zirra. Ciekawe. Nigdy mi o nich nie wspominała.
- Natomiast ja z Matthiasem. On jest taki przystojny po prostu chodzące ciacho. – podnieciła się Mackenzi.
- Ja idę z Adamem. – odpowiedziała lakonicznie Cath.
- A ty Mags z kim idziesz? – zapytałam by odwrócić od siebie uwagę. Bo co im powiem, że chcę iść z aniołem bądź czarodziejem, któremu została odebrana magia? Na pewno nie.
- Z Anthonym  - uśmiechnęła się. – a jeśli chciałaś odwrócić od siebie uwagę tym pytaniem to Ci się nie udało. Aileen z kim ty idziesz? – ostatnie zdanie powiedziała bardzo wolno artykułując każde słowo. To zdanie wżerało mi się w głowę. Cała poczerwieniałam.
- Ładną mamy dzisiaj pogodę. Prawda? – próbowałam zbyć temat ale widząc miny dziewczyn nie udało mi się to za dobrze..
- Nie wykręcisz się! – krzyknęły dziewczyny. – gadaj już! – poczułam ból w żebrach bo któraś z nich wbiła mi tam łokieć. Zostałam ściśnięta jak w imadle żebym przypadkiem nie uciekła. Bo przecież jestem taka głupia żeby wysiąść z jadącego auta.
- Dobra już dobra tylko mnie puśćcie bo nie mogę oddychać! – wykrzyknęłam. Dziewczyny się odsunęły dając mi przestrzeń. – ja jeszcze nie wiem. Dobra? Prawdopodobnie pójdę sama. – odpowiedziałam ponieważ nie wiedziałam czy Nathan się zgodzi ze mną tam pójść i pokazać w ludzkiej postaci a co odnośnie Rossa to nie miałam pojęcia czy może wyjść z mojego wymiaru.
- Naprawdę? – spytała Cath. Pokiwałam głową. – przykro mi. Nie wiedziałam.
- Wiem, że nie wiedziałaś ale wszystko będzie ok tak? Nie musicie mną się martwić. – pokiwały głową. W tej chwili dojechałyśmy do Akademii. Byłam szczęśliwa, że ominą mnie dalsze wypytywania. Gdy tylko auto się zatrzymało wystrzeliłam z niego jak z procy. Szybkim krokiem poszłam do Akademii i pokierowałam się od razu do mojego pokoju. Zamknęłam się w nim i rozpakowałam zakupy. Suknię  zawiesiłam do szafy, a wszystkie dodatki i rękawiczki schowałam do kuferka. Buty wraz z kuferkiem dałam do szafy pod sukienkę aby wszystko było w jednym miejscu. Położyłam się do łóżka i przeniosłam się do Nieba. Znalazłam się w pokoju Nathana ten podszedł do mnie i złączył nasze usta w spokojnym pocałunku. Chłopak ubrany był w białe rurki i białą koszulę oraz w białe trampki. Ja natomiast w białą, zwiewną sukienkę sięgająco do połowy uda. W pasie była przewiązana złotą tasiemką  i gdzie nie gdzie na tiulowej spódnicy widniały złote listki. Moje włosy miały złote pasemko, które jako jedyne pasmo nie było wpięte w kok i swobodnie opadało na mój twarz. Byłam boso.
- Cześć Nathan. – posłałam mu ciepły uśmiech. – masz ochotę na krótki lot? – spytałam. Chłopak skinął głową i wyfrunęliśmy przez okno.
- Aniołku coś cię trapi. Czuję to. -  zapytał zmartwiony. – co się dzieje?
- Nic. Znaczy mam do ciebie jedno pytanie. – Właśnie przelatywaliśmy przez ogród. Nath złapał mnie za rękę a ja czułam, że chyba zaraz nie zadam mu tego pytania. Tak strasznie bałam mu się je zadać. Bo co jeśli powie „nie” i mnie wyśmieje? Nie zniosę tego.
- Śmiało, pytaj – uśmiechnął się do mnie i uścisnął trochę mocniej moją dłoń aby dodać mi trochę otuchy.
- Czy, czy pójdziesz ze mną na Bal Zimowy? – powiedziałam szeptem. Ten tylko posłał mi kolejny ciepły uśmiech i powiedział.
- Oczywiście, to będzie dla mnie zaszczyt. – odetchnęłam z ulgą. Przystanęliśmy w powietrzu i Nathan złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Całowaliście się kiedyś z najprzystojniejszym chłopakiem na świecie, który był aniołem i to w dodatku w powietrzu. Jeśli nie muszę powiedzieć, że to najcudowniejsze  przeżycie na świecie. Nath trzymał mnie w pasie ja miałam swoje dłonie na jego szyi a moje skrzydła opatulały go w pasie. Tylko dzięki Nathanowi trzymaliśmy się jeszcze w powietrzu. W pewnym momencie poczułam jakby trząśnięcie mną.
- Nathan. – wykrzyczałam.
- Do zobaczenia na balu. – posłał mi uśmiech i mnie puścił. Poczułam pieczenie na policzku. Byłam w swoim pokoju ale nie byłam w swoim ciele byłam z boku w postaci Anielskiej.  Przyglądałam się sobie i jakimś dwóm postaciom stojącym nad moim ciałem.

 
*************************************************************************
 Cześć ! ☺
Tak jak obiecałam rozdział się pojawił, niestety jak to u mnie bywa z opóźnieniem. Mam jednak cichą nadzieję, że choć trochę się spodobał.
Za wszystkie błędy serdecznie przepraszam. Nie wstydźcie się mi ich wytykać ;-).
Zachęcam do komentowania :) Tak jak mówiłam poprzednio rozdziały będą pojawiać się nieregularnie za co również przepraszam.
 Wasza Córka Razjela

1 komentarz:

  1. O co chodzi z tym ciałem Aileen ?? Super rozdział ❤👌

    OdpowiedzUsuń

Proszę o sprawiedliwy wyrok sądu najwyższego...