piątek, 4 listopada 2016

Rozdział XIV - PRAWDA





   Weszłam do pomieszczenia. Pokój wyglądał bardzo znajomo. Czerń i mięta. Jestem pewna, że już byłam w tym pokoju. Dwie pufy, łóżko, kociołek. Wszystko takie znajome a jednak tak odległe. Joy podeszła do drugich drzwi, otworzyła je, a ja ujrzałam miętową łazienkę. Wszystko do mnie wróciło, wszystkie wspomnienia, a w szczególności jedno. Moja pierwsza noc z mężczyzną. Z moim aniołkiem. Nathan. Nathan? Nathan! Czemu się ze mną nie skontaktował? Nie jest już moim stróżem? Najczarniejszą z moich myśli była jego śmierć. Nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia, ze może nie zginął, ale jest bliski śmierci. Ktoś go więził. Byłam tego prawie pewna.
- Joy, łap mnie, ty zdradziecka świnio! -  Zażądałam. Nie czekając na jej reakcje po prostu zamknęłam oczy i spróbowałam przenieść się do Anielskiego wymiaru. Nic, tylko ciemność. Spróbowałam jeszcze raz, i jeszcze raz, aż w końcu poczułam plaśnięcie na moim policzku. Otworzyłam oczy i ujrzałam rozjuszoną Joy. Była w pełnej postaci wampira.
- Nie boję się Ciebie. Wiem kim jestem, a to wszystko dzięki Tobie, moja najwspanialsza przyjaciółko. – Uśmiechnęłam się przebiegle, Joy się uspokoiła i wróciła do swojej ludzkiej postaci. Ja natomiast zaczęłam szeptać zaklęcie na unieruchomienie jej. Nic się nie stało. Wywnioskowałam to po tym jak nagle moje nogi oderwały się od ziemi a potem plasnęłam o łóżko. Ponownie otworzyłam oczy, które spoczęły na badawczym wzroku Joy.
- Emily, uspokój się, proszę. Każda niekontrolowana próba korzystania z magii, będzie rejestrowana przez Nicka. Uwierz nie chcesz wiedzieć co Ci zrobi jak się mu sprzeciwisz. To małe pranie mózgu, to nic, naprawdę. Jest zdolny za pomocą swojej marionetki czyli Rosa, wymazać Ci pamięć i to na zawsze. Nie pomoże nawet to, że jesteś najpotężniejszą czarownicą. Ros panuje nad starodawną magią i tylko wiekowi magowie bądź czarownicy mogą się przed nim ochronić. A tak się składa, że Ros jest jedyny. Dzięki Tobie, ty go uratowałaś. – Wysłuchując słów wampirzycy, byłam bardzo spokojna, a raczej próbowałam taką udawać. Dziewczyna wydawała się przyjazna, i miała dość dużo potrzebnych informacji, chociaż nie miałam pewności czy były prawdziwe, gdyż nie znała mojego prawdziwego imienia. Mogła mi się jeszcze przydać.
- Nie jestem Emily, tylko Aileen. Po co wymyślać mi nowe imię, skoro daliście mi taki sam pokój jak w Akademii? – Zapytałam. Oczy Joy powiększyły się. Widać nie mogła uwierzyć w to co jej powiedziałam, gdyż usiadła obok mnie na łóżku.
- Co? Jak to Aileen? Przecież Nick wyraźnie mówił, że nazywasz się Emily. Nie wspominał nic o zmianie imienia. Czemu to przede mną zataił? Nie wierzył mi? Przecież jestem jego zastępczynią, musiał po prostu zapomnieć. – Dziewczyna zaśmiała się głupio. Wbrew pozorom, zrobiło mi się jej żal. Zaczęłam głaskać ją po plecach w ramach uspokojenia. – Czekaj, czekaj skąd Nick wiedział jaki miałaś pokój w Akademiku? Przecież Ross nie mógł wychodzić, póki nie zjawił się Nick aby odebrać swoją zapłatę, za uratowanie tyłka Rosowi w czasach przed wojną.
- Od czasu do czasu widziałam jakąś postać. Była ze mną w każdym ważniejszym dniu, np. w dniu, w którym znalazłam mój wymiar i w dniu Balu. Jestem pewna, że byłam śledzona, przez, któregoś z waszych. Śmiem nawet podejrzewać, że mógł to być sam Nick. W dniu gdy poszłam do Rosa po radę, co zrobić w sprawie dziewczyn, w grocie, kiedy spałam widziałam oczy. Były takie same jak u Nicka. Zanim powiesz, że nie mogę widzieć oczu z zamkniętymi oczami. To powiem Ci, że mogę. Odkąd dostałam kolejny kawałek mojego symbolu. – Odruchowo położyłam dłoń na mostku i spojrzałam w dół. Nie było go tam. Spojrzałam na swoją rękę i brzuch, tatuaże były ale co stało się z moim Symbolem? A co z moją Anielską Pieczęcią? Dalej tam jest? Wstałam z łóżka i podbiegłam do lustra, wbudowanego w szafę. – Aileen? Co się dzieje? – Nie zwracałam na nią uwagi, ważniejsza była moja Pieczęć. W miejscu, w którym się znajdowała, owszem była, ale było coś jeszcze. Wypalony na czerwono pentagram. Dotknęłam go. Zaczął piec żywym ogniem. Joy szybko do mnie podbiegła. – Co się z Tobą do cholery dzieje? – Pokazałam tylko na wypalony pentagram. – Nic tu nie ma. Aileen, co się dzieje? Wezwać kogoś? – Pokiwałam twierdząco głową. – Rosa? – Wyszeptałam tylko, krótkie „tak, proszę” – Zanim zdążyła przyjść, mój ból minął. To przez pentagram nie mogłam przenieść się do Anielskiego Wymiaru. W końcu nie jestem jeszcze prawowitym Aniołem, więc coś mogło zakłócić moje połączenie. Tylko skąd wiedzieli? Nawet Ros o tym nie wiedział. Nick, olśniło mnie. Przecież mnie szpiegował, musiał zobaczyć Nathaniela, gdy był u mnie. Jaka to przebiegła, oślizgła krea… - zanim zdążyłam dokończyć swoje zdanie do pokoju wpadał Joy wraz z Rosem. Dziewczyna zamknęła drzwi i  stanęła przy nich tak jakby obawiała się, ze ktoś ( Nick) może tu wejść.
- Jak widzę Emily, zaprzyjaźniłaś się z Joy. Miło mi na to patrzeć . Po co mnie do siebie wezwałaś, pani? – Zapytał chłopak kłaniając mi się w pas. Niewiele myśląc splunęłam prosto pod jego nogi, okazując mu tym samym moją pogardę.
- Hmm, a jak wcześniej chciałam żebyś tak do mnie mówił to nie chciałeś. Szkoda, w końcu podobno ocaliłam Ci życie. Jakie życie jest pokręcone, nie uważasz Joy? W jednej chwili polegasz na osobie całą sobą i wierzysz w każde słowo, a w następnej zostajesz oszukany przez „przyjaciela” – Słowo „przyjaciel” nie powiedziałam, wyplułam go z ogromnym jadem. Chłopak chwilę milczał a potem „zaskoczył” o co mi chodziło. Podszedł do mnie i mnie uściskał. Szybko go odepchnęłam za co zostałam przygwożdżona do ściany. Joy chciała przyjść mi pomóc, ale dałam znak, żeby została na swoim miejscu. Uśmiechałam się tylko szyderczo do Rosa.
- Aileen, wróciłaś. Jak dobrze. Nick mnie zmusił, byłem jego dłużnikiem. Przepraszam cię za wszystko, tak strasznie przepraszam. Musisz mi uwierzyć. Wybacz mi. Przepraszam. – Pokręciłam przecząco głową i palcem wskazującym. Odepchnęłam go od siebie powodując tym samym podarcie sukni.
- Jaki naiwny, naprawdę myślałeś, że głupie słowo przepraszam coś tu da? Ross oszukałeś mnie rozumiesz? Zdradziłeś, tego nie da się wybaczyć. Żałuję, że dałam Ci do dyspozycji moją grotę i tyle postaci, mogłam cię zostawić pod postacią pluszaka. Byłbyś niegroźny. A wiesz co jest w tym najlepsze? Pierwszy raz jak Cię zobaczyłam myślałam, że się zakochałam. Na szczęście mi przeszło.  – W moich oczach pojawiły się łzy. Jedna z nich spłynęła po moim policzku. – A teraz grzecznie mi powiesz co do jasnej cholery stało się z moim znakiem?!
- Aileen ciszej, Nick Cię może usłyszeć. Ja… - Zamilkł. Naprawdę, w tym momencie zrobiło mu się mnie żal? A może ma wyrzuty sumienia? Zaśmiałam się w myślach.
- Ja… co? I uwierz powiedz to szybko, bo inaczej pożałujesz.
- Ja musiałem zapieczętować, czyli inaczej mówiąc, zabrać Ci tymczasowo magię. Dlatego twój znak zniknął, ale jak dostaniesz magię z powrotem, co stanie się prawdopodobnie nie długo, jak będziesz posłuszna Nickowi, wróci. – Pogłaskał mnie opiekuńczo po twarzy. Oderwałam jego dłoń od swojego policzka i uderzyłam go, otwartą dłonią w policzek. Chłopak zachwiał się bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
- Nie dotykaj mnie, nie zbliżaj się do mnie, bliżej niż na półtora metra. A teraz druga sprawa, coś ty z tym zrobił?! – Wyszeptałam „ukaż się”, myśląc cały czas o Anielskiej Pieczęci, o której nikt nie powinien wiedzieć. Mam tylko nadzieję, że Najwyższy okaże wyrozumiałość i nie odbierze mi jej, jeżeli tylko przeżyję. Co mi strzeliło do głowy by ją pokazać? Ledwie znam Joy a Rosowi nie mogę ufać. Przecież Nathan wyraźnie zakazał komukolwiek jej pokazywać. No cóż, o konsekwencjach pomyślę potem. Pieczęć ujawniła się, a Rosowi od razu powiększyły się oczy. – Skąd o tym wiedziałeś? A co najważniejsze jak nałożyłeś pentagram. Skąd wiedziałeś, że to zablokuje moje Anielskie zdolności? Skąd? Kim jesteś Rossie Allenie? Jaką skrywasz przeszłość?
- Aileen, ja naprawdę o tym nie wiedziałem. To nie ja nałożyłem Ci pentagram. Aileen, ty, ty jesteś Aniołem? – Pokiwałam twierdzącą głową. Ross się uśmiechnął. – Jak? Jak to możliwe? Czarownica nie może być Aniołem.
- Byłam Aniołem, może nie w pełni, ale byłam, dopóki ktoś nie naruszył mojej pieczęci. Jak nie ty nałożyłeś pentagram to kto? – Joy nie wytrzymała całego tego napięcia i zaczęła płakać. – Joy, co się stało?
- J-jesteś Aniołem, Aniołem Aileen. Nie ma nic piękniejszego niż Anioł. Jak byłam jeszcze człowiekiem, mój Anioł Stróż mi się ujawnił i próbował mnie przestrzec przed zbliżającym się niebezpieczeństwie jakim był mój chłopak Nick. Ale nie posłuchałam go, byłam zbyt zaślepiona miłością a O nic nie mógł zrobić. W tym samym dniu moje Ludzkie życie dobiegło końca. Gdybym posłuchała mojego Anioła, nigdy nie doświadczyłabym takiej gehenny jakim jest życie wampira. – Zanotowałam tą wiadomość w głowie.  Jak wrócę do Nieba, na pewno sprawdzę jej byłego Anioła Stróża. – Nawet nie wiesz jak mi jest przykro, że ktoś tak Cię skrzywdził. Przyrzekam Ci na wszystko, że pomogę Ci w ucieczce i w odzyskania twojego dawnego ja. – Wypowiadając te słowa klękła na jedno kolano. Z przyłożoną pięścią do piersi. Jak rycerz- pomyślałam.
- Joy co ty wyprawiasz? Wstawaj. – Zażądałam, dziewczyna nie od razu posłuchała. Ale po jakimś czasie stała z powrotem na swoich nogach. Niespodziewanie pchnęła mnie na łóżko, przykrywając kołdrą. Rossa pociągnęła za rękaw i posadziła go koło mnie. Sama przysunęła jedną z puff do łóżka i sama na niej siadła. Wszystko to trwało może z pięć sekund. Ale co się dziwić? W końcu to wampir. – Co się dzieje?
- Cii, Nick tu idzie. Błagam udawaj, dla swojego dobra jak i dla wszystkich innych. Bądź miła. Proszę, nie ujawniaj tego co wiesz. – Jakieś dwie sekundy potem, do pokoju wszedł Nick. Ble, On jest taki, taki odrażający, odpychający, fuj. Posłał mi jeden ze swych uśmiechów w stylu „ wszystko mi wolno, ja tu jestem panem, a ty straciłaś pamięć”, odwzajemniłam uśmiech. Zobaczymy jak dobrą aktorką jestem. Przedstawienie trzeba zacząć.
- Cześć Emily, jak tam po kolacji? Jak podoba Ci się pokój? Mam nadzieję, że wpasowałem Ci się w gust. Twój stary pokój przestał istnieć, więc zrobiliśmy ten. – Łże, jak pies. I używa tego ludzkiego imienia. Żadna czarownica nie nazwałaby tak swojego dziecka. W naszym świecie są pewne kryteria. Tak używamy imion kirików, ale tylko tych, które są mało popularne w ich świecie. Takim imieniem jest, np. Charlott.  Imiona takie jak Zurra czy Zirra są typowe dla czarownic i tylko dla nich.
- Kochany, wszystko było wyborne. Czuję się jak księżniczka z księciem u boku. To takie piękne. Skarbie, mogę mieć do ciebie małe pytanko? – Nick pokiwał twierdząco głową. Najchętniej w tej chwili powiedziałabym co o nim myślę, i zdradziła, że wiem znacznie więcej niż mu się wydaje. Niestety było coś znacznie ważniejszego niż moja urażona duma, chodziło o moją magię, a może nawet o moje jak i innych życie. -  Nick, kiedy będę miała lekcje magii? Zaintrygowałeś mnie tym, że podobno jestem najsilniejszą czarownicą.  Tylko zastanawia mnie jedno, czemu nie czuję się…magicznie?
- To w celach ostrożności. Zabraliśmy Ci tymczasowo magię abyś nie zrobiła sobie krzywdy. Nie umiesz jeszcze nad nią pewnie panować a to stwarza zagrożenie. Dostajesz ją na swoich treningach.  Twój najbliższy trening odbędzie się jutro rano, z Rossem. – Na chwilę zamilkł jakby na coś czekał. Rossa olśniło, wstał, skłonił się nisko i wygłosił swoją standardową formułkę „ tak Panie”. Na wszystkie świętości jak ten człowiek wyprał mu mózg? Przecież jak go poznałam był zupełnie inny. Zadziorny, niezależny, a teraz co? Kłania się nisko jak uniżony sługa. Och, irytujące.  – Tak więc masz może jeszcze jakieś pytania, najdroższa? – Tak, czemu jesteś takim dupkiem, patafianem śmierdzącym i  łgarzem? Oczywiście nie powiedziałam tego, w zamian za to, krótko odpowiedziałam.
- Nie, kochany. Dziękuję za odwiedziny i za udzielenie odpowiedzi, na nurtujące mnie pytania . Dobranoc Nick. -  W ramach odpowiedzi uśmiechnął się do mnie. Kazał wstać Rossowi i podążać za nim. Gdy Nick nie widział posłałam Rossowi wściekłe spojrzenie. Gdy wyszli, Joy zaczęła nasłuchiwać. Prawdopodobnie, po kilku sekundach, stwierdziła, że są na tyle daleko aby nas nie usłyszeć. Odsapnęła z ulgą i wskoczyła obok mnie pod kołdrę.
- No, no Aileen, całkiem nieźle kłamiesz. Prawie dałam się nabrać, ze naprawdę kochasz Nicka. -  Zaśmiała się głośno i dostała ode mnie poduszką w twarz. Zdziwiła się ale po chwili również oberwałam. Po kilku minutach pokój był nie do poznania. Wszędzie walało się pierze, dokładnie tak jak po odwiedzinach bliźniaczek u mnie w domu zanim wyjechaliśmy do Akademii. Bliźniaczki. Od razu spochmurniałam.
- Bliźniaczki. – Wyszeptałam cicho. Joy, powstrzymała poduszkę, przed kolejnym uderzeniem. Usiadła naprzeciwko mnie.
- Kim są bliźniaczki? – zapytała dziewczyna. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Joy niewiele myśląc, przytuliła mnie do siebie. Dalej w nią wtulona zaczęłam mówić.
- Zirra i Zurra moje przyjaciółki. W każdym razie tak było do czasu Szarlotty. Obrzydliwa wiedźma, zawładnęła Zurrą. Między innymi dlatego poszłam tamtej nocy do Rossa. Chciałam prosić go o pomoc w tej sprawie. O przebadanie proszku jakim Szarlotta karmiła Zurrę. No, ale nie udało się a resztę historii już znasz. Nawet nie wiem czy Zirra jest dalej sobą, czy została zamieniona. Strasznie się o nią boję, ale pewnie jest już za późno. Przynajmniej na uratowanie Zurry. Już u Rossa miałam kilka dni na znalezienie lekarstwa żeby odwrócić zaklęcie. To czarna magia, ma swój czas na odkręcenie zaklęcia, potem jest już nieodwracalne. Czyli Zurra już na zawsze stała się Zombie Szarlotty, a zanim stąd wyjdę, jeżeli w ogóle wyjdę i dla Zurry, i dla Mags, i dla Mackenzi będzie już za późno. Zawiodłam je, tak bardzo je zawiodłam. – Zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż poprzednio.
- Aileen tak mi przykro, ja nie miałam o tym pojęcia. Tak strasznie mi przykro. – Zaczęła pocieszać mnie wampirzyca. – Aileen, to imię podoba mi się znacznie bardziej niż Emily. – Podniosłam na nią głowę, i zobaczyłam jej szeroki uśmiech.
- Cco? O czym ty mówisz? – Zapytałam ocierając swoje łzy. Joy zaśmiała się i podniosła jedyną ocalałą poduszkę, którą po chwili rzuciła w moją twarz. Znowu bitwa na poduszki?
- A o tym, że Aileen jest pięknym imieniem. A szczerze mówiąc Emily nie podoba mi się aż tak bardzo jak Aileen. Głuptasku, mój kochany. – Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech. Jak Ona tak na mnie działa? Dziewczyna wybiegła z pokoju i nie cała minutę wróciła uzbrojona w różnego rodzaju maseczki, lakiery do paznokci oraz akcesoria do włosów. Z powrotem zasiadła na moim łóżku, by po chwili mnie z niego zrzucić. Głośno się zaśmiała a ja jej zawtórowałam. – Wiesz, wyglądasz cudownie w tej sukience, pomijając fakt, że jest rozdarta i trzeba będzie ją wyrzucić. Powiem Ci, że z pierzem we włosach bardzo Ci do twarzy. Niestety żebyś mogła w pełni oddać się babskim przyjemnością, potrzebna Ci piżama, nie byle jaka piżama. – Tu uśmiechnęła się zadziornie, mrugnęła do mnie i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej dwie piżamy. Jedną miętową, z szarym smerfem? Na widok tej piżamy od razu zachichotałam. Joy rzuciła mi nią prosto w ręce. Druga piżama była natomiast, szafirowa z również szarym smerfem. Uśmiechnęłam się raz jeszcze na widok smerfa na koszulce. Czemu akurat on? Spytałam po chwili dziewczyny. Odpowiedziała mi: „ Bo jest słodki, tak jak my. A co stutrzydziestoletnia wampirzyca już nie może mieć smerfa na piżamie?”.
   Ja zostałam w pokoju aby się przebrać, a Joy weszła do mojej łazienki. Ubrane w bardzo podobne piżamki, zebrałyśmy wszystkie rzeczy przyniesione przez dziewczynę na mały stoliczek, który przeniosłyśmy na środek pokoju. Do tego zaniosłyśmy tam dwie pufy, na których zasiadłyśmy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak odprężona jak w tamtej chwili. Robiłyśmy sobie różne maseczki, zakręciłyśmy włosy na papiloty (takie ludzkie gąbeczki używane przez kirików, aby zakręcić bezinwazyjnie włosy) , malowałyśmy sobie nawzajem paznokcie i ogólnie plotkowałyśmy. W końcu byłam tak zmęczona, że położyłam się spać. Joy obiecała, że zostanie w pokoju, tak na wszelki wypadek, gdyby Nick chciał do mnie wejść w nocy.
   Gdy już leżałam i ustabilizował mi się puls, czyli byłam na skraju zaśnięcia, spróbowałam przenieść się do Anielskiego wymiaru. Przez długi czas nic nie czułam, więc spróbowałam szukać głębiej w moim umyśle, najmniejszego połączenia, czegokolwiek. Jest, cieniutka, ledwo widoczna nitka, prowadząca do umysłu Nathana! Od razu się uśmiechnęłam oczywiście w swoim umyśle. Pochwyciłam to cienkie połączenie, wniknęłam w nią i zagarnęłam całą dla swojego umysłu. Z każdą chwilą zagłębiałam się w nią, aż w końcu poczułam delikatne drgania, poczułam umysł Nathana. Czułam, że jest na skraju życia. Jednak miałam rację, że coś mu grozi. Anielskiej więzi nie zdoła przerwać nikt. Pytanie jednak zostało, co się dzieje z moim Aniołkiem?  Wniknęłam jeszcze głębiej w jego umysł, poczułam jego myśli. Myślał o mnie, martwił się. Zamiast martwić się o siebie myślał o mnie. Pomknęłam w tą myśl.
- Nathan, jestem tu. Nic mi nie jest, nie martw się o mnie. – Cały umysł Natha, rozkwitł. Myśli stały się bardziej wyraźne. Jego uczucia przesiąknęły mnie dogłębnie. Czułam wszystko, a w szczególności jego ból, ból w miejscu gdzie miał mieć skrzydła.
-  Aileen? Aniołku, jak przeniknęłaś do mojego umysłu? Gdzie jesteś? – Jego głos chociaż wydobywający się z umysłu, cały drżał. Można w nim było wyczuć mnóstwo bólu. Jego bólu. W pewnej chwili nie potrafiłam odróżnić czy czuję jego ból czy jednak mnie coś boli.
- Nasze bliźniacze skrzydła, nie pamiętasz? Nasza więź jest silniejsza niż myśleliśmy. Ale nie o tym teraz. Nie mamy zbyt wiele czasu. Czuję, że słabnę. Jestem uwięziona przez wampiry, myślą, że nic nie pamiętam, prócz Joy. Ona wie wszystko, nawet to, że jestem Aniołem. Ross mnie zdradził, dlatego jestem w szponach krwiopijców. Zablokowali mi magię, a także Anielską Pieczęć. Ross nic o tym nie wie, ale nie wiem czy mogę mu ufać.  Nathan co się dzieje? Gdzie jesteś? Czemu do mnie nie przyszedłeś? Wyczuwam twoje cierpienie, co się stało? – Zasypałam go milionem pytań.
- Twój brat, odarł mnie ze skrzydeł. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Aileen, ja umieram. Przykro mi, że Cię zawiodłem jako Anioł Stróż i jako chłopak. Tak strasznie mi przykro. – Jego głos zaczął się łamać, a mi prawdopodobnie pociekły łzy na policzki.
- Nie mów tak, nie umrzesz, obiecuję. Znajdę Cię. – Poczułam, tępe pulsowanie w skroniach. Myśli Nathana oddalały się ode mnie. Ledwie je słyszałam. Ostatnim tchnieniem połączenia wyszeptałam. – Nathan kocham Cię i nigdy nie przestanę. – W odpowiedzi usłyszałam bardzo ciche: Kocham Cię, Aniołku i przepraszam. – Połączenie od razu się przerwało, a ja poczułam dziwną pustkę. Dalej czułam ból Nathana, prawdopodobnie to mną tak wstrząsnęło, że mój mózg zaczął generować ból. Wiedziałam jedno, małe szczypanie na Pieczęci wcale Nathana nie było. Otworzyłam oczy. Joy siedziała na swoim miejscu, nic nie mówiła, tylko spojrzała, miała smutny wyraz twarzy. Jedyne co było wesołe w całym tym pokoju to nasze piżamy, chodź i te wydawały się smutniejsze. Tak jakby bliska śmierć Nathana , zasmuciła cały świat. W lustrze spojrzałam na Pieczęć. Pentagram nie przykrywał tylko Anielskiej pieczęci. Pokrywał już całą pierś, wraz z obojczykiem i kawałkiem żeber. Przeraziłam się. Bez słowa położyłam się do łóżka, przykładając rękę na swoją pierś, teraz pokrytą pentagramem. Jeżeli zrobił to mój brat, jeszcze mnie popamięta, ale najpierw odkręci cały ten proces, a potem go zabiję. Przez resztę nocy gapiłam się tylko w sufit. Skutkiem tak właśnie spędzonej nocy, odczułam jutro, gdy kazano przebiec mi całe zamczysko 20 razy w ramach treningu.

***

   Hej! Wróciłam z świeżutkim rozdziałem, jest taki świeży, że aż go nie sprawdziłam xd. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału (ZNOWU). Nie było by go zapewne dłużej gdyby nie jedna osóbka, która zmotywowała mnie do napisania rozdziału. No tak jakby xd, nie ważne. Podziękowania kieruję do kochanego Jednorożca, który pewnie wie, że to o nim ☺☺
   W każdym razie, mam nadzieję, że rozdział się podobał i, że Was nie zawiodłam. 

Pozdrawiam Córka Razjela ☺