„Aileen chodź ze mną! Pokaże Ci rzeczy, które mogą zmienić twoje dotychczasowe życie jeśli będziesz uważna.” Usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos. Nie wiedziałam skąd go znam ale wiedziałam, że miałam z nim styczność już wcześniej a w zasadzie z osobą go posiadającym.
-Pokaż się natychmiast!- zażądałam bardzo stanowczo. Nie wiedziałam czy o wszystko dzieje się naprawdę. Przecież jeszcze przed chwilą zasypiałam u bliźniaczek a teraz jestem tu. No właśnie gdzie jestem?
Całe otoczenie było nieskazitelnie białe. Gdzie nie gdzie można było dostrzec niebieskie (a w zasadzie błękitne) i złote refleksy. Wszędzie było pełno chmurek. Cały efekt był dość przytłaczający. Po chwili pojawiła się moja ciotka.
Dosłownie się pojawiła. Stała teraz prze de mną a za nią pojawiło się troszkę mgły. Wyglądało to tak jakby się zmaterializowała. Wyglądała inaczej niż ją zapamiętałam. Moja ciotka była przezroczysta. Miała na sobie złotą szatę i gołe stopy. Włosy miała rozpuszczone chodź kiedy żyła miała je zawsze spięte w koczek a ich kolor był złoty chodź kiedyś były rude.
Po mimo tylu różnic rozpoznałam ją po swoim uśmiechu, który się nie zmienił. Zawsze się uśmiechała a tu jej uśmiech jest jeszcze bardziej promienny. Zaczęłam się sobie przyglądać. Co się okazało też byłam przezroczysta. Miałam białą szatę i także bose stopy. Przynajmniej włosy miałam takie same jak w Akademii. Mój brąz nie zniknął.
Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Byłam w szoku. Czy ja właśnie jestem w niebie bo umarłam? A jak tak to w jaki sposób? Moja ciotka odeszła od nas 10 lat temu w moje siódme urodziny. Bardzo za nią tęskniłam i bardzo przeżywałam jej śmierć. A tu proszę stoi prze de mną cała radosna. Cieszyłam się, że ją widziałam ale uważałam, ż eto nie czas na moje zniknięcie. W przeszłości chciałam do niej do łączyć. Każdego dnia gdy to myślałam śniła mi się. Jednak gdy skończyłam dziesięć lat sny ustały. Chwilę na nią patrzyłam przerażona a zarazem szczęśliwa aż zrobiło mi się głupio jak się do niej odezwałam w tedy gdy nie wiedziałam, że to ona.
-Ja… przepraszam. - spuściłam głowę. Zawsze w dzieciństwie jak coś nabroiłam tak robiłam - Nie wiedziałam, że to ty.
-Nie przepraszaj. Rozumiem iż mogłam Cię troszkę przestraszyć.- uśmiechnęła się do mnie jeszcze szerzej.- Dawno się już nie widziałyśmy.- jej głos był taki spokojny. Można by go określić mianem „miód na uszach” chciałam żeby ciotka cały czas mówiła. Obojętnie co byle ją słyszeć. Czułam, że nie jest tu przypadkowo.
-Tak, minęło już dziesięć lat.- muszę przyznać bardzo za nią tęskniłam. – Tęskniłam za tobą. - Ciekawa jestem dlaczego tak długo się nie widziałyśmy? - zadałam sobie to pytanie w myślach.
-To troszkę bardziej skomplikowane.- usłyszałam odpowiedź w moich myślach. Naprawdę ciocia czyta mi w myślach ale czad. Ciekawe czy też tak potrafię?
- Czy ty naprawdę odpowiedziałaś mi w myślach czy tylko mi się zdawało? - zapytałam cała uradowana.
- Tak odpowiedziałam Ci w myślach. Tutaj każdy to potrafi. - wskazała na obszar wokół nas. - Ty też.
- Ale fajnie. A mogę spróbować ? - zapytałam ucieszona. Czułam się jak małe dziecko a zarazem jak dorosła. Moim ciałem zawładnęła błogość.
-Tak. Musisz po prostu skupić się na mnie i pomyśleć to co chciałabyś mi przekazać.- Jej oczy zabłysły zlotem a po chwili dodała w myślach - Z czasem nie trzeba się skupiać. Po jakimś czasie opanowuje się to do takiego stopnia, że wystarczy pomyśleć o danej osobie nawet żywej i przekazać im informacje. Dla tego na Ziemi czy chociażby w magicznym wymiarze czasem ludzie słyszą głosy w głowie. Jesteśmy to przeważnie my ale zdarzają się też, że rozmawiają też demony.
- Jejku brzmi strasznie.- tak jak powiedziała mi ciotka skupiłam się na niej bardzo mocno. W końcu coś pomyślałam i jej to przekazałam. Niestety w tedy co myślałam w moich oczach pojawił się straszny ból tak jak by ktoś wbijam mi w nie rozżarzone szpilki. Jęknęłam. Ciocia podbiegła do mnie i objęła. Nie sądziłam, że osoby które są przezroczyste mogą się dotknąć nie przenikając przez siebie. Zaczęła masować mi skronie. Ból ustał zaraz po dotknięciu z jej dłońmi.
-Aileen przepraszam. Zapomniałam Cię ostrzec, że w twoim przypadku przepływ mocy anielskiej będzie boleć .- powiedziała bardzo opiekuńczo odsuwając się o de mnie.- Nie martw się za każdym razem powinno boleć mniej jeśli oczywiście dalej będziesz chciała tego użyć.- uśmiechnęła się opiekuńczo.
-Ale dla czego mnie to tak boli? I dlaczego wcześniej jak pierwszy raz do mnie powiedziałaś odpowiadając na nie zadane pytanie nic mnie nie bolało?- zapytałam troszkę przestraszona.
- Córeczko - tak nazywała mnie jeszcze za życia. Taka druga mama - nie jesteś tu na stałe. – w głębi duszy odetchnęłam z ulgą. Czyli nie umarłam.- Więc używanie mocy anielskiej przez śmiertelnika w postaci duszy będzie trochę kosztowne. Tak jak mówiłam wcześniej, będzie boleć coraz mniej.- odparła gładząc moje włosy. – nawet nie wiem kiedy znalazła się blisko mnie chyba wiedziała co się szykuje i była przy mnie w pogotowiu.
-A czemu ból odczuwam tylko w oczach? I czemu jak ze mną rozmawiasz twoje z niebieskich stają się złote?- kolejny raz odczułam ból ale tak mnie poinformowano był mniejszy ale i tak nie do zniesienia. Ciotka dotknęła moich powiek a ból tak jak poprzednio zniknął.- I jeszcze dlaczego jak mnie dotykasz to leczysz?
-Odpowiedź na pierwsze i drugie pytanie jest bardzo proste i mogłaś sobie na nie nawet sama odpowiedzieć.- uśmiechnęła się. Zauważyłam, że odkąd eksperymentuje z myślami to przestała się uśmiechać. Teraz jednak jej uśmiech wrócił na twarz. Odpowiedziałam sobie sama na pytania. Ból odczuwam dla tego bo tam gromadzi się przekaz oraz moc anielska. I to jest też odpowiedź na drugie pytanie. Podejrzewam, że moje oczy też są złote. Muszę przyznać, że u ciotki wygląda to naprawdę ładnie może u mnie jest tak samo? - Zgadza się. I tak twoje oczy też stają się złote w przypływie mocy anielskiej. Na ostatnie pytanie będzie już troszkę trudniej odpowiedzieć. Widzisz niektóre dusze dostają specjalny dar. Zdarza się to bardzo rzadko, ale jak widzisz moc uleczania to moja można by powiedzieć specjalność. Musisz wiedzieć, że mogę leczyć istoty ziemskie a nie mogę leczyć dusz w czyśćcu.
- A Anioły? Czy oni w ogóle istnieją?- ból był coraz mniejszy.
-Tak Anioły istnieją i mogę nawet zaprowadzić Cię do twojego stróża i mogę je leczyć ale w małym stopniu i po dłuższym staraniu. U ciebie jak widziałaś dotykam i objawy znikają. Z Aniołami jest inaczej.- wyjaśniła mi ciocia. Teraz gdy ból jest coraz mniej odczuwalny nie mogę się powstrzymać by nie rozmawiać tylko przez myśli. Tak jest o wiele łatwiej.
-Będzie mi bardzo miło go poznać.- odparłam zgodnie z prawdą. Zastanawiałam się czy tu w ogóle można kłamać pewnie nie. Teraz nie odczuwałam już żadnego bólu - A teraz wracając dlaczego tak w ogóle nie mogłaś mnie już później odwiedzać?
- Spodobała Ci się nowa zdolność? – spytała próbując zmienić temat.
-Tak. A możesz odpowiedzieć na moje pytanie? Proszę.- zauważyłam, że zaczęłyśmy iść. Nie widziałam żadnej różnicy pomiędzy miejscem gdzie się spotkałyśmy a tym. Wszystko wygląda tak samo.
- Tu taj mamy kilka zasad i jedna z ważniejszych dotyczy pokazywania się ludziom lub istotom magicznym.- odparła bardzo dumnie. Jak by było z czego być dumnym.
- Co to znaczy? – nie miałam bladego pojęcia o co jej chodzi. Dobra rozumiem zasady są w niebie jak i na ziemi ale czego ma dotyczyć pokazywanie się ludziom co w tym jest takiego złego?
- Skarbie chodzi o to, że możemy z wami przebywać tylko do 10 roku życia. I to za zgodą Eremusa, strażnika snów.- zasmuciła mnie tą informacją sama zresztą też z pochmurniała. Czyli jak wrócę do swojego ciała nigdy więcej jej nie zobaczę. No może do czasu mojej śmierci o ile trafię tu.
-Aha. W takim razie dlaczego się widzimy? Przecież skończyłam już 17 lat a za parę miesięcy będę mieć 18.- zadałam to pytanie bardzo spokojnie. Czy w tym świecie nie można nawet się denerwować?
-Mamy dla ciebie bardzo ważną informację .Musisz ze mną iść do Eremusa tam wszystkiego się dowiesz.- Co znaczy mamy? Kto jeszcze tu jest? A co ważniejsze czego ta informacja dotyczy.
- Dobrze zgadzam się. – uśmiechnęłam się.
- W takim razie złap mnie za rękę zanim do niego dojdziemy muszę pokazać Ci jeszcze jedną rzecz i musze zaprowadzić Cię do twojego stróża. Wiadomość o tym, że tu jesteś już do niego dotarła razem z tym, że obiecałam Cię do niego zabrać.- wspaniale czyli całe nasze spotkanie było monitorowane. Dobrze, ze nie powiedziałam bądź nie pomyślałam jakiejś krępującej rzeczy.
-Takie pytanie skąd On wie, że tu jestem?- zapytałam.
-Taka mała więź między tobą a nim.- odparła jak by była z tego powodu bardzo zadowolona.
- Aha a skąd ty wiesz, że ta wiadomość do niego dotarła i czemu ja nic o tym nie wiem. Chodzi mi o naszą więź.- zapytałam bardzo ciekawa odpowiedzi. Dla czego ciotka to odczuła a ja nie? To trochę nie sprawiedliwe zwarzywszy na to, że to mój Anioł Stróż a nie jej.
- Jak by to powiedzieć żebyś zrozumiała. On kiedyś był moim Aniołem Stróżem ale po mojej śmierci na moją prośbę przejął ciebie. Wcześniej miałaś nowicjusza a on jest dobrze wyszkolony i jak widzę dobrze się tobą zajmuje.- uśmiechnęła się. Odwzajemniłam go. Cieszę się, że przejęłam strażnika mojej ciotki. Ale jedno pytanie nie dawało mi spokoju. W końcu się zapytałam w sumie trochę nie świadomie.
-A co się stało z poprzednim? Stał się upadłym?- tylko pomyślałam zapominając o czytaniu w myślach. Chodź odkąd tu jestem używam tej zdolności bez przerwy to jednak ciągle o niej zapominam. A tak w ogóle do tej pory nie słyszałam niczyjej myśli. Może dusze mają blokadę specjalnie przeznaczoną dla siebie?
-Aleś ty mądra. A dopiero od niedawna o nas wiesz.- odparła ciocia. Nawet nie wiem skąd to wszystko wiem.- to co możemy iść? Chcę Ci pokazać moją okolice.- potaknęłam i chwyciłam ją za rękę.
Przeniosłyśmy się w miejsce gdzie były inne osoby oraz domy. Cała okolica była w kolorach jak poprzednia a domy tak jak mieszkańcy przezroczyści. Zaczęłyśmy spacerować. Widziałam wiele szczęśliwych dusz. Jedne były młodsze a drugie starsze ale chyba nie miało to większego znaczenia ponieważ dusze, które wyglądały na podeszłe w wieku rozmawiali z noworodkami.
Spytałam się cioci o co chodzi ta odpowiedziała, że w ich świecie wszyscy są równi. Noworodki umieją rozmawiać a staruszki mają ochotę na zabawę. Tu nie ma podziału na lata wszyscy mają tyle samo nie zależnie w jakim wieku ktoś odszedł z tamtego świata. W zasadzie nie liczy się w tym miejscu lat.
Po naszej krótkiej rozmowie a raczej monologu ciotki (ja tylko przytakiwałam na wszystko co powie)zapadła długa cisza. Nie zadawałam więcej pytań tylko oglądałam całe miejsce z wielkim zachwytem. Naj wyraźniej cioci to nie przeszkadzało i nie przerywała mi mojego obserwowania. Po jakimś czasie doszłyśmy do wielkiego budynku, który wyglądał jak olbrzymi wieżowiec. Doszłyśmy do drzwi nad, którymi wisiał taki napis:
Instytut Aniołów Stróżów
Weszłyśmy do środka. Widziałam tam pełno istot ze skrzydłami przeróżnej wielkości i koloru. Oczywiście mówiąc koloru mam na myśli refleksów wplecionych w śnieżnobiałe pióra. W skrzydłach można było dostrzec kolory od srebrnego, złotego po niebieski i różowy. Zapierały dech w piersiach zresztą tak jak ich właściciele.
Każdy chłopak bądź mężczyzna był przystojny. Jedni byli wysokimi blondynami i brunetami drudzy trochę niższymi szatynami. Dziewczyny bądź kobiety także były piękne. W zależności od refleksów w piórach we włosach miały pojedyncze pasemko tego samego koloru co na skrzydłach.
Doszłyśmy do recepcji. Ciocia zamieniła kilka słów z rudą anielicą z srebrnym pasemkiem we włosach a ta zadzwoniła po kogoś. Domyślałam się kto to może być. Mój Stróż. Za ten czas rozglądałam się po całym instytucie.
Z zewnątrz wyglądał jak zwykły budynek w środku jednak było troszkę inaczej. Wszystko było w drewnie. Od prawej strony drzwi była recepcja po lewej zaś wielki spis wolnych Aniołów gotowych do wzięcia posady i kolejnej osoby. Na przeciwko wejścia rozciągały się ogromne drewniane schody.\
Po chwili po barierce nie jakich schodów zjechał przystojny blondyn z wielkimi złotymi oczami. W skrzydłach można było dostrzec złoto. O cholera jakie ciacho – pomyślałam. Nagle wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie i wszyscy zaczęli chichotać.
-Aileen twoje myśli.- przypomniała mi ciocia. Super zapomniałam, że mogą mi w nich czytać i właśnie wygadałam, że chłopak (jak się domyślam mój Anioł) jest cholernie przystojny i cały instytut się o tym dowiedziała czy może być lepiej?
- Eee... czy możecie się tak nie patrzeć, proszę?- zwróciłam się do Aniołków. Posłuchali mnie bo po chwili wrócili do swoich obowiązków. Blondyn podszedł do nas bardzo ucieszony. Nie jestem pewna czy był zadowolony z tego co pomyślałam czy z powodu, że nas widzi.
- Witaj Yolanda miło, że ją przyprowadziłaś. - przytulili się do siebie. - Miło, że powitałaś mnie takimi… pięknymi słowami. - zaśmiał się. Serio On też to słyszał? Czemu nie mogę odczytać jego myśli, to takie denerwujące, że każdy czyta w moim umyśle a ja w ich nie mogę. - Jestem Nathan ale możesz mi mówić Nath i jestem twoim Aniołem Stróżem. – podszedł i mnie uściskał. Nie wiedziałam, że teraz w taki sposób się wita nie znajomą osobę, chodź on mnie zna od długiego czasu a ja od kilku chwil.
-Jestem Aileen ale jak się domyślam to już wiesz. – zaśmiałam się. Nathan jak i reszta Aniołów nie byli przezroczyści wyglądali prawie jak ludzie.
- Tak dobrze się domyślasz. – uwolnił mnie ze swojego uścisku.
- Dobrze zostawię was mam kilka spraw na głowie. Słońce przyjdę się z tobą pożegnać gdy będziesz musiała wracać. Zostawiam Cię pod dobrą opieką, nie martw się.- odpowiedziała ciotka. Nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć ponieważ od razu po swojej wypowiedzi wyparowała w powietrzu.
- To co zostaliśmy sami? – zapytał retorycznie chłopak. Nie wiem czy chciałam z nim zostać ale jakiegoś większego wyboru nie miałam.
- Na to wygląda. Po co chciałeś się ze mną spotkać?
- Chodź do mnie tam jest cisza i nikt nie może nas podsłuchiwać.- chciałam się zapytać jak podsłuchiwać ale mnie uprzedził. - Znaczy czytać w myślach. - posłuchałam chłopaka i poszliśmy na górę po tych samych schodach po których wcześniej zjechał.
Mijaliśmy bardzo dużo pomieszczeń oraz pięter. Wszystko było takie same. Zastanawiałam się jak oni się tu odnajdują. Dotarliśmy na miejsce. Jego pokój znajdował się na piątym piętrze. Weszłam do środku i się można by powiedzieć przeraziłam. Prócz łóżka, szafy i innych niezbędnych rzeczy (oczywiście wszystko było w bieli) pod oknem stało biurka z mnóstwem monitorów. Na każdym z nich byłam ja. Obecnie moje ciało znajdowało się na podłodze w sypialni bliźniaczek. Super musiałam spaść z materaca a On wszystko to widział. Zauważyłam jeszcze jedną rzecz mianowicie moja ręka była wygięta w nienaturalny sposób. Co? Jak można złamać sobie rękę spadając z materaca, który leży na podłodze. Chyba trzeba być mną by coś takiego zrobić. I nawet się nie obudziłam. Niezły wyczyn.
-Czy wy naprawdę obserwujecie nas w taki sposób – wskazałam na ekrany – Jak już myślała, że jesteście przy nas cały czas.
- Teoretycznie jestem przy tobie gdy nie śpisz. Wiesz ja też muszę czasem odpoczywać. – zaśmiał się - ale dalej mam cię na oku ponieważ gdy zbliża się jakieś niebezpieczeństwo ekran miga na czerwono i piszczy. W tedy do ciebie lecę. - odparł. Fajną tu mają technologię. Ciekawe czy moje sny też kontroluje.
-Fajnie. – uśmiechnęłam się szeroko - A teraz do rzeczy. Po co mnie tu sprowadziliście bo jak mniemam nie po to bym cię zobaczyłam. - chodź muszę przyznać to całkiem fajny bonus. Nie proszę nie mów mi, że znowu nie panowałam nad myślami! Aaaaa!
- Tak nie panowałaś ale dzięki za kolejne miłe myśli. I nie martw się nauczysz się to kontrolować i odczytywać innych. Będę Ci w tym pomagał. - siadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie żebym siadła koło niego. Zrobiłam to co mi zasugerował. - Sprowadziliśmy Ciebie by cię ostrzec. Aileen szykuje się coś potwornego a ty będziesz powodem tego wszystkiego. - zmartwił mnie tym wszystkim. Czy to ma coś wspólnego z tym po co zrobiłam jaskinię i z rozmową, którą usłyszałam? - Jesteś tu po jeszcze jedną bardzo ważną rzecz a mianowicie po to byś dostała pieczęć Aniołów.
-Pieczęć Aniołów? Do czego to? - zapytałam. Coś naprawdę musi się święcić jeśli tyle osób (i nie osób tylko wyższych istot) się tak martwi.
- Tak. To pozwoli Ci na opanowanie sztuczek Anielskich, widzenie mnie jak i wchodzenie do tego świata we śnie kiedy będziesz tylko chciała. Mam dla ciebie jeszcze jeden bonusik, który wybłagałem w wyższych sferach ale dowiesz się tego jak dostaniesz pieczęć. - uśmiechnął się dumny z siebie – A dostaniesz ją od Eremusa do, którego właśnie będziemy iść.
-Co przecież on jest strażnikiem snów? Jak taki człowiek może dać mi pieczęć? – domyślałam się, że ten symbol musi nałożyć koś potężny i ważny bo jak by było inaczej Nath mógł mi ją podarować.
- Jak widzę twoja ciotka nie do końca Cię poinformowała.- przetarł czoło ręką – Czy ona zawsze musi zostawiać trudniejsze sprawy na mojej głowie? Nie ważne. W każdym bądź razie Eremus nie jest tylko strażnikiem snów jest też strażnikiem bram oraz wysłannikiem Boga. Czyli inaczej mówią człowiekiem od zadań specjalnych takich jak twoja pieczęć. - Aha wiedziałam, ze to coś ważnego.
- To co kiedy idziemy? - zapytałam podekscytowana.
- Nie idziemy tylko lecimy. - tak ciekawe jak mam lecieć bez skrzydeł - I możemy od razu. - po tych słowach otworzył okno, wziął mnie w objęcia i wyfrunął razem zemną. Lecieliśmy krótką chwilę. Byłam wtulona w jego umięśniony tors.
Czy to możliwe, że zakochałam się w kolejnym chłopaku czy to po prostu anielski urok? Po cudownym locie dotarliśmy do olbrzymiej budowli z kości słoniowej. Nathan mnie odstawił i weszliśmy do budynku. W środku panowała jeszcze większa jasność niż w innych miejscach w których byłam. Musiałam zmrużyć oczy aby cokolwiek dostrzec.
Nagle zobaczyłam ogromne pomieszczenie. Wszędzie widniały tablice z imionami i zdania w nieznanym mi języku. Na środku stało ogromne biurko zawalone stertą papierów. Za nim siedział wysoki mężczyzna w czerwonej szacie. Na jego bladej twarzy widniały ciemne wąsy i broda. Włosy mężczyzny były brązowe poprzecinane siwizną a oczy miał sarnie. Nathan się z nim przywitał zrobiłam tak samo. Eremus podszedł do mnie.
- Aileen czy jesteś na to gotowa? Wiem, że twój stróż Ci tego nie powiedział ale nałożenie symbolu będzie potwornie boleć. Pamiętasz gdy pierwszy raz użyłaś porozumiewania się po przez myśli? – przytaknęłam - Ten ból będzie 10 razy silniejszy ponieważ w swoje żyły dostaniesz czystą energię anielską. Poprzednio było jej bardzo mało ale teraz całe twoje ciało będzie musiało być nim wypełnione. - przeraziłam się. Ostatnio ledwo wytrzymałam a teraz ma być jeszcze gorzej? I mam się na to pisać tylko dlatego bo światu grozi niebezpieczeństwo? Gdybym była samolubna od razu bym z tego zrezygnowała niestety taka nie jestem. – Zgadzasz się na to wiedz, że... - nie dałam mu dokończyć.
-Już podjęłam decyzje. Zrób to co powinieneś zrobić tylko proszę niech Nath będzie przy mnie dobrze? – zapytałam próbując nie myśleć o potwornym bólu, który mnie czeka - A gdzie on mam być?
- Blisko serca. I nie martw się Nathan będzie przesyłał Ci pozytywną energię i będzie przy tobie. To, co możemy zaczynać?
- Tak- odpowiedziałam bardzo poddenerwowana. Zanim wszystko się zaczęło słyszałam szepty o tym jaka jestem odważna.
Siadłam na biurku Eremusa, który zrobił dla mnie wcześniej miejsce. Nath siadł koło mnie i trzymał mnie mocno za rękę wysyłając mi pozytywną energię. Eremus zaś usadowił się na krześle przed nami. Spytał się czy może już zacząć a ja potwierdziłam. Zaczął coś szeptać a moim ciałem wstrząsnęły drgawki bólu.
Przeszywające fale bólu wypełniały każdą moją komórkę. Zaczęłam krzyczeć a z moim oczu poleciały potoki łez. Zaczęłam błagać mężczyznę by przestał chodź wiedziałam, że nie może tego zrobić. Przed rozpoczęciem katorgi kazałam mu nie przerywać nawet jak bym go o to błagała. Posłuchał. Dostawałam drgawek. Gd myślałam, że ból łagodnieje poczułam kolejną falę tym razem tylko na plecach. Czułam się tak jakby ktoś rozrywał mi tam skórę. Po chwili kolejna fala, której nie mogłam już wytrzymać zemdlałam puszczając miękką rękę Natha.