niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział X - Coś jest nie tak...



      Po naszych w sumie można powiedzieć porannych igraszkach, spaliśmy całkiem długo. Powoli otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to mój ukochany leżący tuż obok mnie. Najwyraźniej jeszcze spał ponieważ miał cały czas zamknięte oczy. Za oknami buszowało już słońce. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła piętnasta. Całkiem przyzwoita pora.
   Wstałam bardzo powoli, tak aby nie obudzić śpiącego obok mnie chłopaka. Po cichu podeszłam do szafy wyjąć swoje ubrania i przyszykować coś dla Nate’a. I jeszcze ciszej poszłam do łazienki. Od razu po wejściu do niej przypomniało mi się wczorajsze zajście. Na moją twarz natychmiast wypłynął rumieniec. Szybko się otrząsnęłam i weszłam pod prysznic wcześniej upewniając się czy przypadkiem znowu nie zapomniałam ręcznika.
   Po szybkiej i odprężającej kąpieli. Związałam jeszcze mokre włosy w warkocz i ubrałam się w czarne legginsy i miętowy sweterek. Do tego standardowo czarne trampki. Gotowa wyszłam z łazienki. Co się okazało chłopak dalej spał. Podeszłam do niego i złączyłam nasze usta w pocałunku. Ten jak za sprawą magicznej różdżki zaraz otworzył oczy i go oddał. To parszywy kłamca. Żeby tak wrabiać swoją dziewczynę? Za takie poważne wykroczenie należy dać chłopakowi solidną nauczkę.
   Szybko się od niego oderwałam i zaczęłam się z nim droczyć. W pewnym momencie po prostu wstałam i go spoliczkowałam. Na jego twarzy pojawiło się zdumienie. Osiągnęłam swój cel. Ma za swoje. Zaśmiałam się w duchu. Podeszłam do przygotowanych a raczej wyczarowanych wcześniej ubrań dla Nathana. Rzucając nimi w niego tylko powiedziałam:
- Ubierz się. Tak w ogóle okłamałeś nie właściwą dziewczynę. – posłałam mu rozbawione spojrzenie po czym wyszłam z pokoju. Stałam przed drzwiami czekając na niego. W końcu po jakiś 40 minutach wyszedł.
- Zastanawiałam się po jakim czasie pójdziesz mnie szukać. – mina chłopaka była bez cenna.
- Aileen, no przepraszam. – powiedział skruszony. Jego wszystkie mięśnie się napięły pod opinającym go t- shircie.
- Nathan, myślałeś, że to na serio? Przecież Cię kocham. – odpowiedziałam ledwo powstrzymując śmiech.
- No wiesz policzkowanie mnie to chyba nie jest za bardzo oznaka miłości. – założył swoje ręce. Ja tylko pokręciłam oczami. Przyciągnął mnie do siebie. – A tak w ogóle dziękuję za ubrania.- już miał mnie pocałować kiedy usłyszałam odgłosy kłótni. Szybko się od niego osunęłam.
- Nie, to nie dorzeczne słyszysz? Co się z tobą do cholery dzieje? Nie mam zamiaru z nią mieszkać!
- Jak możesz? Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor!
- Ja się tak zachowuje? To nie ja chodzę za nią jak jakieś pieprzone zombie!
- Zamknij się kretynko!
- Nie waż się tak do mnie mówić! – staliśmy tam z Nathanem jak zamurowani. Po ostatnich słowach słychać było głuchy plask.
   Po tym odgłosie szybko zerwałam się z miejsca i ruszyłam do miejsca z którego wydobywały się odgłosy kłótni. Wleciałam do pokoju bliźniaczek. To co tam zastałam przeraziło mnie. Na podłodze leżała jak mi się zdaje nie przytomna Zurra. A nad nią stała jej przerażona siostra. Wymieniliśmy z Nathanem spojrzenia po czym ja podbiegłam do przerażonej Zirry i zamknęłam ją w uścisku. Nathan kucnął przy Zurze sprawdzając co jej dolega. Dotknęłam czoła Zirry i rzuciłam na nią czar uspakajający i usypiający. Siłą woli przeniosłam ją na łóżko. Zauważyłam, że ostatnimi czasy moje umiejętności są coraz lepsze. Ale nie o tym teraz. Podbiegłam do Natha i leżącej Zurry.
- Co z nią? – zapytałam zdenerwowana.
- Nieprzytomna. Ale nie to mnie martwi. Ktoś rzucił na nią urok, który można by powiedzieć odmóżdża i robi z niej czyjąś sługę. – powiedział cały zaniepokojony chłopak.
- Szarlot. – wyszeptałam
- Co? Wiesz kto jej to zrobił? – podniósł się.
- Nie, ale mam pewne podejrzenia. Chyba zostaniesz ze mną trochę dłużej. – uśmiechnęłam się do niego smutno.
- Jak sobie życzysz mój Aniołku. – po chwili ciszy i kilku wyjaśnieniach od nośnie zachowania Zurry kiedy to Szarlot pojawiła się w naszej Akademii. – Czyli mówisz, że to wszystko zaczęło się gdy ona przyszła pierwszy raz do szkoły? – pokiwałam twierdząco głową. – No to zakładamy spółkę szpiegowską. – uśmiechnął się.
   Podczas naszej rozmowy położyliśmy Zurrę do łóżka i obydwóm siostrą można by powiedzieć zaserwowaliśmy, znaczy ja zaserwowałam małe pranie mózgu. Czyli wymazałam im pamięć z całego tego zajścia aby się nie znienawidziły i zastąpiłam je innymi wyimaginowanymi wspomnieniami. A mianowicie dziewczyny będą myśleć, że cały ranek spędziliśmy w czwórkę.
   Po wszystkim wyszliśmy z pokoju dziewczyn i poszliśmy do mnie obmyślić  co robić dalej. Siedzieliśmy rozmyślając przez około dwie godziny. Obydwoje byłyśmy wyczerpani, w końcu postanowiliśmy, że spróbujemy zdobyć próbki a w cały plan wkręcimy Mags, Mackenzi i Zirrę gdy ta ostatnia się obudzi. Zastanawiałam się czy dobrym wyjściem byłoby powiedzieć Nathanowi o Rosie. Postanowiłam to zrobić bo bolało mnie serce gdy do niego szłam i musiałam okłamać Nathaniela.
- Em Nathan, mam Ci coś ważnego do powiedzenia. – odrzekłam nabierając do płuc dużej ilości powietrza. Co jeśli będzie na mnie zły i przestanie się do mnie odzywać? Co ja wtedy zrobię? On jest jedynym moim oparciem bez niego wszystko straciło by sens.
- Chodzi Ci o twój wymiar czy o coś zupełnie innego? – zapytał podnosząc na mnie wzrok z niekrytym uśmiechem na ustach. Wytrzeszczyłam swoje oczy.
- Skąd ty to wiesz? Przecież nigdy o tym nie wspominałam. – odpowiedziałam zdziwiona.
- Ale bardzo często o tym myślałaś nie wznosząc murów. Jeśli coś chcesz przede mną ukryć wznoś bariery w umyśle, Aniołku. – przybliżył się bliżej mnie tak, że teraz obydwoje siedzieliśmy na środku mojego łóżka. Pocałował mnie delikatnie w czoło.
- Nie jesteś na mnie zły, że to przed tobą ukryłam? – spytałam. Chłopak tylko szerzej się uśmiechnął i wziął mnie w swoje ramiona.
- Jeżeli tylko nie prześpisz się z Tym Rosem, to nie. Jak mógłbym się na ciebie gniewać Aniele? – spytał. Wzruszyłam ramionami. Tak się cieszę, że mam takiego wyrozumiałego i kochającego chłopaka a przy okazji Anioła Stróża.
- Obiecuję. – odpowiedziałam pewnie po czym złączyłam nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.
   Po upływie następnych minut doszliśmy wspólnie do wniosku, że jedyną osobą, która może być wstanie nam pomóc był Ros. Chłopak, którego nie widziałam przez bardzo długi czas. Chłopak, który został sam w moim wymiarze. Chłopak, któremu obiecałam, że będę go bardzo często odwiedzać. Niestety przez Nathana byłam zbyt zajęta Anielskimi sprawami i nim niż czymkolwiek i kimkolwiek innym. Zanim miałam się z nim spotkać musiałam zdobyć próbki i informacje, które miały się przydać w rozwikłanie zagadki czym Szarlot truje Zurrę i kim Ona jest. Pozostała jeszcze późniejsza kwestia czyli poinformowanie Rosa o Nathanie. Coś czuję, że ta wizyta w mojej grocie będzie naprawdę trudna.
   Nathan musiał na chwilę wrócić do Niebios. Ja postanowiłam sprawdzić jak czują się siostry. Poszłam do ich pokoju. Zurry już nie było a Zirra siedziała na łóżku. Uśmiechnęła się na mój widok i podbiegła mnie przytulić.
- Cześć. – przywitałam się. Ta zaczęła gorzko płakać, głaskałam ją po włosach aby ją uspokoić. – Co się stało?  -spytałam gdy dziewczyna już się trochę uspokoiła.
- Zurra chcę aby ta idiotka Szarlot się do nas wprowadziła. Podobno rozmawiała już z Mags i Mackenzi abyśmy zamieniły się na pokoje, ponieważ one mają trzy osobowy a są tylko we dwie. Ja nie chcę mieszkać z Szarlot. Aileen pomóż mi, proszę. – odpowiedziała zapłakanym głosem. Coś zakuło mnie w sercu. Co prawda od pewnego czasu trochę się od siebie oddaliłyśmy ale jednak zawsze zostawałyśmy przyjaciółkami i nic ani nikt tego nie zmieni.
- Jeśli chcesz możesz zamieszkać u mnie. Co prawda będzie trochę mało miejsca ale lepsze to niż nic. – posłałam jej uśmiech. Gdy Zirra  się ode mnie odsunęła na jej twarzy widniał wielki uśmiech.
- Naprawdę zrobisz to dla mnie? –spytała szczęśliwa. Pokiwałam twierdząco głową. – Kobieto kocham cię. Aileen, mówił Ci ktoś, że jesteś najlepszą osobą na świecie? – spytała.
- Koniec gadania. Nie ma co zwlekać bo jeszcze się rozmyślę. – parsknęłam śmiechem.
   Wyszłyśmy z pokoju bliźniaczek. Stanęłam no środku swojego i siłą woli zmaterializowałam łóżko i resztę rzeczy u siebie. Co prawda tak jak przypuszczałam dwa łóżka w pokoju jednoosobowym zajmują bardzo dużo miejsca ale w końcu czego się nie robi dla przyjaciół? Współlokatorka komplikuje kilka ważnych spraw takich jak swobodna rozmowa z Nathanem i przechodzenie do mojego wymiaru, ale przecież nie mogłam zostawić ją obok Szarlot bo jeszcze zamieniła by Zirre w jej kolejną zombie. Coś się wymyśli. Najwyżej z Nathanem będę spotykać się tylko w Niebiosach, w nocy. Przecież wtedy mogę po prostu udawać, ze śnie a nie przenoszę swoją duszę do Anielskiego ciała. Żałuję tylko, że w tym świecie nie mogę mieć skrzydeł.
- I co może być? – spytałam po chwili stojącą obok mnie dziewczynę.
- Jasne, że tak. Dziękuję. – w taki oto sposób w przeciągu kilku minut znalazłam się z powrotem w jej objęciach. Żeby tylko Nathan nie był zazdrosny. – pomyślałam i zaśmiałam się w myślach. Gdy zaczynało brakować mi powietrza odsunęłam się od dziewczyny. – Aileen. Jesteś pewna, że mogłaś tak zrobić? Przecież gdybyś mogła mieszkać z kimś to pewnie zamieszkałaś byś na początku roku. – odparła po chwili.
- Nie wiem. Ale co stoi na przeszkodzie? – spytałam.
   Po wypowiedzeniu tego, jakże głupiego pytania do pokoju wtargnęły rozjuszone Ortea i Izyda. W ich oczach pojawiły się pioruny gniewu i rozjuszenia. Izyda jednym machnięciem ręki spowodowała dawny wygląd pokoju. Zdenerwowana podeszła do mnie wymachując rękami powiedziała, wręcz wykrzyczała.
- Aileen! – moje serce na chwilę stanęło. Przełknęłam gulę siedzącą w moim gardle i jak gdyby nigdy nic odpowiedziałam.
- Tak, Pani Dyrektor. Jest jakiś problem? – powiedziałam próbując ukryć drżenie głosu. Na twarzy Izydy pojawił się większy wyraz gniewu niż kiedykolwiek widziałam.
- Nathan. Mógłbyś pomóc? Dyrektorka próbuje mnie zabić. – wypowiedziałam te słowa do chłopaka nie bez powodu, ponieważ Izyda przybliżyła się do mnie na tyle blisko aby złapać mnie za szyję i podnieść. Ortea w ogóle nie reagowała, wręcz się cieszyła.
- Co się dzieje? – zapytał Nathan, który przed chwilą się pojawił gdy moja twarz nabierała niepokojący siny kolor a ja przestawałam oddychać.
- Zrób jakieś Anielskie czary mary i ją uspokój. Zaraz mnie udusi a ja nie mogę podnieść na nią rękę bo mnie wyrzuci. – chłopak delikatnie kiwnął głową. Z jego rąk wydobyło się złote światło. Izyda natychmiast mnie puściła i wraz z Orteą podbiegły do mnie. Znaczy Ortea to zrobiła a Izyda padła na kolana naprzeciwko mnie.
- Dzięki. – odpowiedziałam w podziękowaniu za uratowanie życia chłopakowi. On się uśmiechnął i zniknął.
- Ja, ja przepraszam. Poniosło mnie. Nie możesz mieszkać z kimś innym. Ten pokój jest zarezerwowany dla ciebie i tylko dla ciebie. – odparła już spokojnie Izyda. Byłam przerażona całym tym zajściem. Jednak miałam dość tego wszystkiego nie wytrzymałam i wybuchłam.
- Dlaczego?! Czemu tylko ja w całej Akademii mam mieszkać sama?! To nie sprawiedliwe. I nie przyjmę odpowiedzi „ wszystkiego dowiesz się w swoim czasie” to jest naprawdę denerwujące! Chciałam tylko pomóc Zirze. A panie przylatują do mnie jak bym zrobiła coś niewybaczalnego i na dodatek usiłujecie mnie zabić! – wykrzyczałam to tak głośno, że najprawdopodobniej słyszała mnie cała część mieszkalna.
- Wiemy, że chciałaś pomóc, dlatego Zirra jeżeli będzie tylko chciała zostanie przeniesiona do pokoju Mags i Mackenzi. – odpowiedziała spokojnie Ortea. Mówiła jak do dzikiego zwierzęcia aby go nie spłoszyć. Do tego nie odpowiedziała na ani jedno pytanie zadane przeze mnie.
- Za to dziękuję, a teraz uprzejmie proszę aby panie wyszły z mojego pokoju bo muszę ochłonąć.  –wszystkie w trójkę właśnie wychodziły. Zatrzymałam w drzwiach Zirrę. – Ty zostajesz, przynajmniej na razie.
   Wciągnęłam ją z powrotem do pokoju. Posadziłam ją na jednej z puff, a sama siadłam na drugiej. Zaczęłam ją gorączkowo przepraszać, ta tylko mówiła, że nic się nie stało. W końcu wstałam i zaczęłam chodzić w jedną i w drugą stronę trzymając splecione ręce za plecami. Dziewczyna podążała za mną wzrokiem.
- Przestań tak łazić! W głowie mi się kręci. – po jakiś dziesięciu minutach oznajmiła dość zdenerwowana Zirra. Przystanęłam naprzeciwko jej.
- Myślę. Trzeba coś wykombinować odnośnie Zurry. Chyba zauważyłaś, że od pewnego czasu dziwnie się zachowuje. Mam pewne przypuszczenia odnośnie dlaczego tak się dzieje, ale do tego będziecie mi potrzebne. Mówię o tobie, Mags i Mackenzi. – odparłam zamyślona.
- Też to zauważyłam, ale co zamierzasz zrobić? – zapytała. Zamyśliłam się chwilę gdyż nie byłam pewna czy mogę jej zdradzić podejrzenia odnośnie Szarlot.
- Powiedzmy, że przeszukamy nielegalnie jeden pokój. I pośledzimy pewną osobę. – odpowiedziałam z chytrym uśmiechem. Dziewczyna otwierała usta, ale w „grzeczny” sposób wyprosiłam ją z pokoju. Czytaj aby już sobie poszła i w bardzo elegancki sposób została przepchana przez próg, wcale nie dostając drzwiami w nos. Ja tym czasem postanowiłam odpocząć bo i tak nic więcej nie wymyślę a mój plan zaczniemy realizować od jutra.

*********************************************************************************
   Hej!
Tak jak obiecałam jest rozdział ☺. Wrzuciłam go wcześniej niż miał być bo niestety wróciłam wcześniej z wakacji.
Za wszystkie błędy przepraszam.

 Pozdrowienia Córka Razjela




1 komentarz:

  1. Aaaaaale super!! Dlaczeczo nauczycielki tak zareagowały ??? Dziwne... Nathan ❤ uwielbiam go! Jestem ciekawa co będzie z Zurrą bo naprawdę się dzieje!!! ~ wierna czytelniczka 😉

    OdpowiedzUsuń

Proszę o sprawiedliwy wyrok sądu najwyższego...