sobota, 9 lipca 2016

Rozdział IX - Bal



 
   Stałam tam i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przypatrzyłam się postaciom. Byli to dwaj mężczyźni.  Nie kojarzyłam ich. Jeden był szatynem a drugi blondynem. Wiem skąd poczułam pieczenie na policzku. Blondyn walił mnie z liścia w twarz. W końcu się poddał widząc, że nie reaguję.
- Czy ona, no wiesz? – spytał oprawca pieczenia. Z jego twarzy można było przeczytać złość oraz zmartwienie. Głos jednak miał stanowczy.
- Prawdopodobnie nie. Znasz sztuczki mojej siostrzyczki. – zaśmiał się brunet. Wtedy osłupiałam. Czy ten mężczyzna nazwał mnie właśnie swoją siostrą?
- Nathan co się dzieje? Przyjdź tu. Proszę. – poprosiłam chłopaka w myślach, chodź podejrzewam iż nawet jak bym powiedziała to normalnie to tamci dwaj i tak by mnie nie usłyszeli. Chłopak zjawił się po sekundzie. Na jego twarzy widać było zmartwienie oraz szok.
- Aileen, nic Ci nie jest. Tak się bałem. Czemu ty nie jesteś w swoim ciele? – spytał zmartwiony.
- Tego nie wiem, właśnie dla tego Cię wołam. – po chwili namysłu dodałam – Nathan powiedz mi tylko, że nie jestem martwa.- widząc minę chłopaka zaczęłam panikować. Nie, ja nie mogłam odejść. A jeśli nawet to po co tu jestem? I przypadkiem nie poczułabym czegoś dziwnego, jakiegoś przepływu energii? Bo przecież po śmierci miałam stać się aniołem. Czy z tym nic się nie wiąże? Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos szatyna.
- Peter zmywamy się stąd. – zażądał. Widać, że był przywódcą tej akcji.
- Charlie, a co z nią? – mówiąc to, blondyn wskazał na moje ciało. To zaczynało być coraz bardziej dziwne. Tyle pytań nasuwało mi się na myśl. Jakim cudem oni się tu dostali? Czemu szatyn myśli, że jest moim bratem? I najważniejsze po co ja im jestem?
- Zostawimy ją przyjdzie kolej i na nią. – chłopak podszedł do mnie i ucałował me czoło. Miejsce, w którym to zrobił zaczęło piec żywym ogniem. Chłopak tylko się zaśmiał i rozłożył swoje czarne skrzydła. Blondyn zrobił to samo i wyfrunęli z pokoju. Stałam tam jak słup soli. Nathan podszedł do mnie i wziął mnie w swój uścisk. Głaskał moje włosy a ja płakałam mu w koszule. Nie wiem czemu ale w tamtej chwili poczułam, że cały mój świat legł w gruzach. Opadłam na kolana. Straciłam wszystkie siły. Poczułam dziwne uczucie. Otworzyłam oczy i znajdowałam się już w swoim ciele. Policzki strasznie mnie piekły i szczypały. Poczułam ciepłom maź spływającą z prawego łuku brwiowego i lewego policzka. Domyśliłam się, że to krew. Nie sądziłam, że tamci mężczyźni zrobili mi taką krzywdę. Co prawda obserwowałam siebie ale nie widziałam krwi. Rozejrzałam się po pokoju ale Nathana już nie było. Wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki potykając się co chwila o własne nogi. Stanęłam przed lustrem i się przeraziłam. Moja cała twarz była nie dość, że cała czerwona to jeszcze wyglądała jak wielki balon. Faktycznie z tych miejsc co myślałam ciekła krew dodając jeszcze wargę. Zastanawiałam się co mogę z tym zrobić. Poszłam do komódki z lekami i wyjęłam z niej wodę utlenioną, środek znieczulający, igłę i nić chirurgiczną ponieważ wiedziałam, że łuk brwiowy trzeba szyć, do tego jeszcze kilka gazików i plaster. Tak przygotowana wróciłam do łazienki i zaczęłam obmywać rany. Zaaplikowałam środek znieczulający i zaczęłam szyć. Ból był do zniesienia ale nie było to przyjemne doświadczenie. Założyłam 6 szwów.  Gotowa poszłam do łózka. Była 15:00. Zastanawiałam się co można porobić. I co to byli za ludzie. Postanowiłam spisać pomysły na dekoracje w końcu zostało tak mało czasu. Nic nie mogłam wymyślić więc po prostu wstałam z łóżka i resztę dnia chodziłam po Akademii lub siedziałam na mojej pufie nic nie robiąc tylko myśląc.
   Dni mijały. Pracę nad dekoracjami trwały. Wszystko było gotowe, brakowało tylko śniegu. I tym miałam zająć się ja. Gdy nikt nie patrzył wyczarowałam padający śnieg za oknem. Bal ma się odbyć jutro i każdy jest bardzo tym wszystkim podniecony. Nauczyciele mieli przyjechać na bal. Więc wszystko zostawili nam. Przez ten czas nie kontaktowałam się z Nathanem natomiast byłam u Rossa. Chłopakowi powiedziałam moje podejrzenia odnośnie Szarloty. Nathan nie może wejść ze mną do mojego wymiaru, więc nic nie wie o Rossie. I dobrze. Gdy nie wyczuwa mojej obecności muszę mu mówić, że jestem w Niebie. Nie wiem czy się na to nabiera ale nie zadaje więcej pytań. Myślę jednak, że nie, ponieważ jak wchodzę do wymiaru czuję tak jakby zerwanie naszego połączenia. Zapewne on czuje to samo. Gdy jestem w niebie ta więź się pogłębia a nie traci. No ale cóż. Kiedyś będę musiała mu powiedzieć, że mam swój własny wymiar.
- Aileen, patrz śnieg pada! To jakiś cud! – podbiegła do mnie cała uchachana Zirra.
- Widzę. Też się z tego cieszę. – uściskałam ją.
   Było dość późno a jutro jeszcze trzeba przygotować potrawy. Zastanawiałam się czy Nathan się zjawi w końcu ostatnio ze sobą nie rozmawiamy i to mnie martwi. Zirra zaczynała się z powrotem do mnie zbliżać natomiast jej siostra już kompletnie się nie odzywa. Przez te wszystkie dni nie mieliśmy żadnych lekcji bo dekoracje ważniejsze a po za tym nikt nie mógłby nas uczyć. Skontaktowałam się z Pegi czy mogłaby nas uczesać. Gdy to do niej mówiłam piszczała z radości i w taki sposób znalazłam nam fryzjerkę. Pegi prócz bycia ekspedjętką (od autorki. Za Chiny Ludowe nie wiem jak to napisać. Śmiało możecie mnie poprawić ☺) dorabia sobie jako fryzjerka w świecie ludzi. Poszłam do swojego pokoju i zatopiłam się w ciemność Morfeusza. Obudziło mnie pukanie a raczej walenie w drzwi. Zerwałam się z łóżka i podbiegłam do drzwi.
- No hej, o co chodzi? – spytałam zaspanym głosem dziewczynę stojącą przede mną.
- Aileen  ktoś włamał się do Akademii i zniszczył wszystkie dekoracje! Sala jest w opłakanym stanie. – Chatherina zaczęła krzyczeć. Spojrzałam na zegarek – 5:07. Jest szansa, że jeszcze nikt nie wstał.
- Cholera! Ktoś to jeszcze widział? – zapytałam zdenerwowana.
- Nie na szczęście nie. Zamknęłam salę. I przyszłam tu do ciebie prosić cię o pomoc w naprawię. Tylko ty jesteś w stanie to zrobić. – złapałam dziewczynę za rękę i nie wiele myśląc przeteleportowałam się do sali. Faktycznie sala była w opłakanym stanie. Wszystko zniszczone. Zasłony potargane, stoły powywracane, cała zastawa potłuczona, wszystkie dekoracje potargane. Widok był przytłaczający. Wyjęłam różdżkę i wyobraziłam sobie, że wszystko jest naprawione. Usłyszałam tylko ciche westchnienie rudowłosej. Otwarłam oczy i sala była w nienagannym stanie. Postanowiłam wyręczyć znajome i dokończyć kolacje. Kilka machnięć różdżką i jedzenie stało na stołach. Postanowiłam zrobić blokadę wokół akademii. Wtargnięcie mojego „brata” i zniszczenie sali nie wróżyło nic dobrego. Ten dzień był wyjątkowy i bardzo ważny i nic złego nie powinno się stać. Chwyciłam z powrotem rękę Chatheriny i wróciłyśmy do mojego pokoju. Poszłam do łóżka nakazując dziewczynie zrobić to samo i po chwili leżałyśmy razem. Kazałam jej odpocząć bo widziałam jej wory pod oczami. Sprawy nie ułatwiało to, że ma głośną współlokatorkę, która nie daje jej po nocach spać. Po chwili rytm jej serca się unormował i zasnęła. Ja poszłam w jej ślady i po chwili obydwie odpłynęłyśmy w ciemność. Obudziłam się jako pierwsza. Spojrzałam na zegarek – szesnasta. Wspaniale zostało nam tylko cztery godziny na przygotowanie się. Czemu nikt nas nie obudził? Dlaczego tyle spałam? Lekko trącnęłam Chatherinę. Ta zaraz zerwała się na równe nogi i posłała mi pytające spojrzenie. Odpowiedziałam jej, że pora się zbierać. Zaczęłyśmy się szykować. Zawołałam Pegi, która jak się okazało była w Akademii od samego rana i na nas czekała. Zaczęła nas czesać w wymyślne fryzury. Każdą z nas oporządzała w mniej więcej półtorej godziny więc miałyśmy godzinę na suknie, makijaż i paznokcie. Szybko zabrałyśmy się do roboty. W końcu skończyłyśmy a efekt był zniewalający. Na mojej głowie był piękny warkocz z prawej strony prowadzący w lewo, od czoła był kolejny. Łączyły się na lewym boku mojej głowy w jedną wielką furę kręconych włosów. Włosy  Chatheriny  spływały pięknymi falami na plecy. Na czubku głowy miała zrobiony bardzo luźny dobierany warkocz kończący się przy uszach. Pod warkoczem miała wpiętą czarną aplikacje. Zostały tylko suknie. Po ich założeniu byłyśmy gotowe do wyjścia. Na korytarzu spotkałyśmy Zirrę i jej siostrę, Mag, Mackenzi i  Szarlottę oraz ich partnerów. No właśnie partnerów. A gdzie był mój? Chłopak Chatheriny czekał na nią pod jej pokojem. Teraz w zwartym szyku poszliśmy na salę szykując się mentalnie na nasz taniec, który musieliśmy zatańczyć całą szkołą by powitać zaproszonych gości. A muszę powiedzieć, że tych gości było dość sporo i niektórzy byli naprawdę ważni. Przedstawiciele wszystkich ras, ważni ministrzy i inne ważne osobistości. Wyobrażacie sobie jaki to stres? Doszliśmy do sali. Nigdzie nie było widać Nathana. Byłam przerażona. Teoretycznie mogę nie tańczyć ale w praktyce nie, ponieważ byłam parą prowadzącą. Nagle poczułam nasilającą się więź. Nathan. Odetchnęłam z ulgą. Chłopak zmaterializował się na korytarzu łączącym się z tym na którym obecnie staliśmy. Oddaliłam się niezauważalnie od mojej grupy i podbiegłam do chłopaka. Nathan ubrany był w piękny biały garnitur z krawatem pod kolor mojej sukni, buty też miał białe. Włosy jak zwykle były precyzyjnie ułożone. Jednak czegoś mi brakowało, jakiegoś bardzo ważnego szczegółu. Po chwili zrozumiałam – skrzydła. Bez nich nie wyglądał tak samo. Ale dalej był to ten sam Nathan, którego kochałam. Miałam tylko nadzieję, że jest widzialny dla innych ludzi, bo trochę dziwnie wyglądało by tańczenie z niewidzialna postacią. Chłopak czytając w moich myślach zaraz mnie upewnił, że jest widzialny a skrzydeł nie posiada ponieważ zostawił je w swoim anielskim wcieleniu.
- Ślicznie wyglądasz. – powiedział podając mi swoją rękę. Na te słowa oblał mnie rumieniec.
- Dziękuję, ty też wyglądasz niczego sobie. - posłałam mu zadziorny uśmiech. Odwzajemnił się tym samym. Podążyliśmy do moich znajomych, którzy czekali przed salą ustawieni do tańca. Na twarzach chłopaków było widać przerażenie. Prawdopodobnie żadna z nas nie powiedziała swoim partnerom o naszym tańcu. No cóż tak bywa. Zaśmiałam się w duchu. Zajęliśmy nasze miejsca na przodzie w końcu jako pierwsza para musimy zacząć tanieć. Nathan posłał mi pytające spojrzenie, a myślałam, że mój Aniołek wie o wszystkim.
- Aileen co to ma być? – zapytał poddenerwowanym głosem. W jego oczach można było dostrzec przerażenie. Czyżby wiekowy Anioł nigdy nie tańczył?
- Taniec kotku, taniec. – odpowiedziałam mu jakże radosnym głosem w myślach.
- Co? – nie zdążyłam mu odpowiedzieć bo po chwili usłyszeliśmy pierwsze nuty melodii i drzwi zostały otwarte przez lokajów, których zatrudniłyśmy z dziewczynami. Przesłałam chłopakowi w myślach kilka pierwszych kroków i informacje, że inni nasi partnerzy będą się na nim wzorować. Ten tylko pobladł i ruszyliśmy. W sali było pełno oczu skierowanych prosto na nas. Po drodze każda dziewczyna dostawała różę przechodząc przez tunel z kwiatów. Tańczyliśmy i muszę powiedzieć, że choć nasi chłopcy nawet nie znali kroków idealnie się do nas wpasowali i nie było widać, że robią to pierwszy raz w życiu. W końcu wybiły ostatnie melodie a my się ukłoniliśmy. Usłyszeliśmy ogromne brawa z czego byliśmy bardzo dumni. Po naszych słowach przyszła pora na przemówienie, które miałam wygłosić ja i mój partner. Taa tego też mu nie powiedziałam, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że o tym to zapomniałam. Przesłałam mu tylko przeprosiny i informacje o tym co się stanie.
- Mała, chyba Cię zaraz uduszę.- poinformował mnie Nathan w myślach.
- Też Cię kocham- posłałam mu mentalny uśmiech ale i tak wiedziałam, że to odczyta.
- Moi kochani dziękuję za przybycie do naszej Akademii… - wygłaszała swoją mowę Izyda. W zasadzie na pierwszym zdaniu się wyłączyłam i powtarzałam w głowie swoją przemowę a raczej krótki tekst. Z moich rozmyślań wyrwało mnie jedno zdanie.- A teraz zapraszam przedstawicieli naszej szkoły. -  w jednym momencie cała się spięłam. Nathan splótł nasze dłonie i przejęliśmy mikrofon. O dziwo chłopak w ogóle nie wyglądał na zdenerwowanego w przeciwieństwie do mnie chodź ja nie będę musiała improwizowań a on tak. Posłał mi trochę anielskiej mocy przez którą poczułam się znacznie lepiej. I zaczęłam mówić.
- Witajcie! Mam na imię Aileen i zostałam wybrana na dzisiejszego przedstawiciela. To dla mnie ogromny zaszczyt. Od wieków toczymy niemą wojnę z wampirami. Chodź ich nie spotykamy cały czas wyczuwamy ich obecność a w naszej pamięci pozostaje ten pamiętny dzień, w którym wszystko się zaczęło. -  mówiłam bardzo pewnie.
- Cały czas wracamy do tych wydarzeń, które nas jak i cały magiczny świat tak dotknęły.  – przejął Nathan.
- Dzisiaj obchodzimy sześćsetną rocznicę tego wydarzenia. Wspominamy wielu poległych przez bunt. Rasa kiedyś uważana za tak mądrą i odważną zchańbiła siebie do końca świata.
- Nigdy nie zapomnimy tych wydarzeń. One zawsze będą w naszym sercu.
- Na tą okoliczność urządziliśmy Zimowy bal. Dziś obchodzimy dwa ważne wydarzenia: rocznice buntu oraz wigilię.
- Z tej okazji cała Akademia życzy państwu tego co najlepsze. Wspaniałych świąt i spędzenia ich z najbliższymi.
- Po tym krótkim wstępie uważamy iż bal czas zacząć. Życzymy wspaniałej zabawy i godnego oddania czci poległym ale w szczególności dobrej zabawy.- po moich słowach za oknem stworzyłam fajerwerki i kolejny raz w tym dniu odbyły się gromkie brawa. Cały ciężar leżący na moim sercu zniknął. Przezwyciężyłam stres dzięki Nathanowi. Nawet nie sądziłam, że tak dobrze poradzi sobie z przemową. Uzupełniał każda moją wypowiedź za co będę mu do końca życia i dłużej wdzięczna. Z głośników poleciała muzyka i większość gości zaczęła taniec. My natomiast poszliśmy pod ścianę a w zasadzie zostałam tam zaciągnięta przez chłopaka.
- Dziękuję Ci Nathan. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. – powiedziałam po dłuższej chwili ciszy. Chłopak oparł dwie ręce na ścianie po między moją głową. Na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech.
- Aniołku wiesz, że za to iż tyle się do mnie nie odzywałaś i wpakowałaś mnie w taniec i przemowę czeka kara? – starał się mówić bardzo poważnie ja tylko patrzyłam w jego oczy.
- Nie, nie wiedziałam a jaka to kara? – zapytałam się przez śmiech.
- Na twoim miejscu bym się tak nie uśmiechał. – ostrzegł by po chwili przywrzeć do moich ust. Po sekundzie oddałam pocałunek. Jego usta całowały tak namiętnie jak by były spragnione. Po chwili jego język prosił abym dała mu wejść. Dałam. Nasze języki toczyły walkę i badały podniebienie i zęby. Nie mogliśmy się oderwać. Niestety ten wspaniały czas przerwało chrząknięcie.
- Gołąbeczki nie chciałabym wam przeszkadzać ale jesteście wzywani do Izydy.- usłyszałam głos mojej rudowłosej przyjaciółki. Westchnęliśmy i pokierowaliśmy się za rudowłosą.
- Chat? Jak tam twój chłopak? – szepnęłam jej do ucha.
- Kochana, zadajesz pytanie po tym jak przed chwilą migdaliłaś się z twoim chłopakiem? – potaknęłam – Cieszę się, że wam się układa ale u mnie on przyszedł tylko po to aby wyrwać inne laski. A ja, że nie miałam innej pary nie miałam wyboru i poszłam z nim. Ale nie musisz mi współczuć czy coś takiego znajdę sobie tego jedynego w swoim czasie. A tak w ogóle jakiej rasy jest twój chłopak bo wiesz nie wygląda na człowieka. – na moich policzkach powstały ogromne rumieńce a w moich oczach prawdopodobnie można było zobaczyć zakłopotanie. -  Ej, spoko nikomu nie powiem, jesteśmy przyjaciółkami. – w cale mnie to nie pocieszyło.
- Nathan co ja mam jej powiedzieć? Pyta się jaką rasą jesteś.- zapytałam się chłopakach w myślach.
- Powiedz, że jestem zmiennokształtnym to najprostsza opcja. Miejmy nadzieję, że uwierzy.- posłał mi swoją myśl.
- Eee jest zm…zmie. Jest aniołem. – Cholercia zapomniałam, że anioły nie mogą kłamać. Widząc minę Cath, szybko dodałam. -  Tylko błagam nikomu nie mów bo zostanę wywalona a jego zabiją.- powiedziałam niepewnie. Teraz modliłam się, żeby Chatherina niczego nie wygadała.
- Spoko, przysięgam. – nie byłam pewna tej przysięgi – Dobra jak mi nie wierzysz możemy złożyć przysięgę łączącą. Wiem, że w takiej sprawie trudno komukolwiek zaufać. Jak byłabym na twoim miejscu myślałabym tak jak ty. A tak w ogóle, przystojny. – odwróciła się do niego i posłała mu uśmiech. Chłopak szedł za nami jakieś trzy kroki od nas.
- Dziękuję, złożymy przysięgę u mnie a świadkiem będzie Nathan. Dobrze?
- Tak. A kiedy? -  zapytała
- Jeszcze przed posiłkiem, czyli wychodzi na to, że po wizycie u Izydy. Zgadasz się? – kiwnęła głową. Po chwili Nathan zrównał się z nami i doszłyśmy do Izydy, która siedziała przy stoliku z innymi ważnymi osobami.
- Witaj Aileen, Nathanie. Muszę wam pogratulować pięknego tańca i wzruszającej przemowy. Wasze wystąpienie było bardzo budujące.- odparła bardzo poważnie. – Chodzą słuchy, że jesteście ulubioną parą na balu i chyba znamy już Króla i Królową. -  powiedziała ściszając głos tak, że tylko ja i Nath mogliśmy ją usłyszeć. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Tak, na naszym balu jak na każdym innym nie mogło się obejść bez pary królewskiej. Zapożyczyliśmy to od ludzi. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy z dyrektorką i przyszedł czas na przysięgę. Szczerze mogłam jej to odpuścić bo już naprawdę bardzo chciałam tańczyć ale słowo się rzekło a po za tym to było zbyt ważne. Po kryjomu wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do mojego pokoju. Otworzyłam do nich drzwi i się przeraziłam. Mój pokój przypominał pobojowisko. Nie sądziłam, że szykując się do balu zrobiłyśmy z Cath taki syf. Wszędzie kosmetyki, bielizna, ciuchy, buty, szczotki i inne bzdety. Zabrałam swoja różdżkę z łóżka i jednym sprawnym ruchem posprzątałam cały bałagan. Wszystko wróciło na miejsce. Moi „goście” rozsiadli się da pufach a ja wyjęłam zza komódki rodowy sztylet. Podeszłam do Cath, która od razu wstała. Stałyśmy naprzeciwko siebie a Nathan po naszej prawej stronie. Było mi z tym źle, że zobowiązuję przyjaciółkę do takiej przysięgi. Mówiłam sobie, że to dla dobra Natha jak i mnie no i teraz jeszcze Cath bo jak by ktoś się dowiedział, że Ona wie to mogliby ją posądzić o spiskowanie. Nacięłam najpierw swoją dłoń i podałam sztylet rudowłosej. Ta zrobiła to samo. Podałyśmy sobie zakrwawione ręce. Nathan położył swoją na naszych. Zaczęłyśmy się unosić w powietrzu a z naszych dłoni sączyło się białe światło.
- Aileen, zaczynaj. – ponaglił mnie Nathan. Ja tylko przytaknęłam.
- Catherino White czy przysięgasz, że nigdy i nikomu nie powiesz kim jest Nathan? – zapytałam donośnym tonem.
- Tak, przyrzekam. – odpowiedziała równie wyniośle.
- Dobrze. Gdy złamiesz obietnicę spotka Cię niemiłosierny ból. Za każdym razem gdy będziesz próbowała chodź wspomnieć o naturze Nathana odczuwać będziesz ból. Oficjalnie Nathan jest tylko człowiekiem i tak ma pozostać. O jego prawdziwej naturze możesz rozmawiać tylko ze mną i nim tylko w tedy gdy jesteśmy sami. O przysiędze też nie możesz wspominać, tak samo jak ja. Gdy coś o niej wspomnimy w obecności kogoś innego niż Nathan za równo ciebie jak i mnie czeka kara. Od dziś i na zawsze zobowiązuje nas przysięga a Nath jest naszym świadkiem. Niech przysięga zostanie zapieczętowana.
   Po naszej przysiędze światło z dłoni stało się jeszcze jaśniejsze a z naszych ust wydobyły się słowa dla nas nie zrozumiałe. Pieczęć została zapieczętowana a my spokojnie opadłyśmy na podłogę. Przytuliłam z całej siły Cath.
- Kochana przepraszam, że Cię do tego zmusiłam. Przepraszam, ale to naprawdę ważne. – chciałam płakać ale przypomniałam sobie, że przecież mam makijaż a nie robiłam go bitą godzinę tylko po to żeby teraz spłynął. Bal w zasadzie się dopiero zaczął a ja już bym wyglądała jak straszydło.
- Ali, przestań. Przecież to wiem. Mogłam odmówić przysięgi w zasadzie to ja ją nawet zaproponowałam. A teraz koniec smutków i idziemy na bal. Przecież trzeba się bawić. – wzięłyśmy się pod pachy i poszłyśmy na salę. Nathan szedł obok nas puszczając cały czas do mnie to oczko to uśmiech. Gdy w końcu tam już byliśmy impreza trwała w najlepsze. Żadna osoba nie siedziała, ani nie podpierała ścian. Wszyscy byli na parkiecie. Po chwili zgubiłam gdzieś Cath a Nathan zaprowadził mnie na parkiet. Leciała skoczna muzyka więc bardzo dobrze się bawiłam. Przeleciały jeszcze dwa utwory gdy z głośników usłyszałam następujące słowa:
„Ten utwór jest specjalnie dla zakochanych a w szczególności dla tej jednej. Al. Wiesz, że cię kocham.”
   Zamurowało mnie ewidentnie mnie zamurowało. Znałam ten głos i to bardzo dobrze. Należał do tej Wiewióry! Jak… nie. W jednej chwili skoczna muzyka zamieniła się wolną idealną dla par. Stałam jak słup soli. Nie umiałam tańczyć wolnego. Błagałam aby Nath zszedł z parkietu, jednak ten stał i patrzył się w moje oczy.
- Mogę prosić panią do tańca? – z ust chłopaka popłynęły słowa, których tak bardzo się bałam.
- Nathan ale ja nie umiem. – zaczęłam się jąkać.
- Jednak myślę, że umiesz. A jak nie to lepiej dla mnie bo mogę Cię poprowadzić. – uśmiechnął się do mnie zniewalająco. Nie miałam wyboru i się zgodziłam. Przyjęłam jego rękę a ten przyciągnął mnie do siebie tak, ze teraz moja głowa spoczywała na torsie chłopaka. Zrobił pierwszy krok, potem drugi a ja zanim podążałam. Co się okazało taniec z Nathem nie był taki trudny a wręcz przyjemny. Cath co chwila puszczała wolne piosenki a ja wtulona w chłopaka z nim tańczyła. To było takie cudowne!
   Resztę wieczoru a raczej balu spędziłam z Nathanem i Cath. Co jakiś czas pogadałam z Zirrą, Mags i Mackenzi. Tańczyłam całą noc. Było wspaniale. Nie spodziewałam się tego. Mniej więcej w połowie całej imprezy odbyły się wybory na Królową i Króla balu. Parą królewską zostałam ja i Nath tak jak mówiła Izyda. Głosowanie odbyło się poprzez wyszczeliwanie kolorów z różdżek w powietrze. Każda para miała inny. My mieliśmy miętowy. Efekt na niebie był cudowny. Z światełek utworzył się napis składający się z imion zwycięzców.
   W końcu ten cudowny dzień a raczej noc dobiegła końca. Każda para rozchodziła się do swoich pokoi. Nath już się ze mną żegnał kiedy go zatrzymałam.
- A ty dokąd? – zapytałam uwodzicielskim tonem.
- Do nieba. A gdzie indziej? – odpowiedział. Widać było iż był zmęczony. Dosłownie leciał z nóg.
- Nath tak łatwo mi się nie wykręcisz. Izyda zarządziła, że każda para dostaje osobny pokój aby tą noc mogli spędzić razem. Ja iż mieszkam sama nigdzie nie muszę się przenosić. To jedyna tak okazja aby spędzić ze mną ten dzień legalnie a nie po kryjomu. – uśmiechnęłam się do niego prowadząc do pokoju.
- Naprawdę coś takiego powiedziała? – pokiwałam twierdząco głową.- W takim razie jestem za. Stęskniłem się za tobą wiesz?
- Wiem, bo ja za tobą też.
   Doszliśmy do mojego pokoju. Byłam padnięta. Po chwili zrozumiałam, że wystąpił mały problem a mianowicie Nathan miał tu tylko garnitur. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać. W końcu znalazłam dla niego jak dla mnie za duży czarny t- shirt. Dla siebie wzięłam damskie bokserki i luźny szary top.
   Poszłam do łazienki z wybranymi ciuchami i paroma innymi rzeczami. Zdjęłam moją cudną suknię, buty i dodatki. Zostałam tylko w bieliźnie. Podeszłam do lustra gdzie teraz przed nim stało krzesło. Usiadłam na nim i zaczęłam zmywać makijaż. Rozpuściłam włosy i wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda spowodowała, że byłam jeszcze bardziej zmęczona niż przed sekundą. Wychodząc z kąpieli zdałam sobie sprawę iż zapomniałam ręcznika. Zawołałam więc Natha. Ten zjawił się natychmiast w samych bokserkach i wparował do łazienki. No bo po co podać ręcznik przez uchylone drzwi? No po co? Lepiej wejść do łazienki bez ostrzeżenia i zastać dziewczynę całą golusieńką. Chłopak lustrował mnie przez chwilę wzrokiem, ja natomiast nawet nie próbowałam się zakrywać. Przyglądałam się jego torsie.  Pragnęłam aby wszedł ze mną pod prysznic. Ten chyba usłyszał moje myśli bo uśmiechnął się seksownie. Zamknął drzwi od łazienki i podszedł do mnie wpijając się w moje usta. Szybko oddałam pocałunek i  zaraz potem wylądowaliśmy w kabinie prysznicowej. Nasz pocałunek stał się bardziej namiętny aż w pewnym momencie któreś z nas odkręciło kurek i pociekła na nas woda. Wyszliśmy z łazienki cali przemoczeni i cali nadzy. W którymś momencie naszego pocałunku Nath stracił bokserki. Wylądowaliśmy na łóżku marząc tylko o jednym. Chłopak siedział teraz na mnie okrakiem i patrzył się na mnie pytająco czy morze posunąć się dalej. Przytaknęłam. I zrobiliśmy to. Na początku ból był silny a później czułam tylko rozkosz. Dzisiaj, właśnie w tej chwili przestałam być dziewicą a to wszystko dzięki mojemu Aniołowi Stróżowi. – zaśmiałam się w myślach.
- Aileen nawet nie wiesz jak długo na to czekałem. – powiedział w przerwie po między jednym pocałunkiem a drugim.
- Ja też. – powiedziałam cała zdyszana.
- Kocham Cię Aniołku. – powiedział całując mój brzuch.
- Też Cię kocham Nath. – uśmiechnęłam się.
   W pewnym momencie padliśmy na łóżko cali zdyszani i zmęczeni. Zaprosiłam chłopaka pod kołdrę i przywarliśmy swoimi ciałami. Pasowały idealnie do siebie tak jakbyśmy byli swoim idealnym dopasowaniem. Nie sililiśmy się aby się ubrać po prostu razem przytuleni do siebie odpłynęliśmy w krainę Morfeusza z uśmiechami na twarzy.
*********************************************************************************
Cześć Wszystkim!
Na początek chciałabym Was bardzo przeprosić za tak długi okres bez następnego rozdziału. Niestety przez ten czas wydarzyło się kilka kolejnych przykrych rzeczy w moim życiu i tak oto zamiast leżeć na plaży w Chorwacji jestem w domu. W każdym bądź razie mam nadzieję, że wszystko się już ustabilizowało i mogę tu wrócić na dłuższą metę. Początkowo ten rozdział miał być krótszy ale za to, że tak długo nic nie wstawiałam postanowiłam przysiąść do niego jeszcze raz i go rozpisać. Mam nadzieję, że się spodobało.
Jednocześnie chciałabym zaproponować zabawę w zadawanie pytań do postaci. Być może macie jakieś nurtujące Was pytania odnośnie tego opowiadania i chcielibyście znać na nie odpowiedź. Jeśli tak śmiało możecie je zadawać pod tym postem. Jeśli pytań będzie dużo zrobię osobny post, jeśli nie odpowiem na nie w komentarzach lub pod innym rozdziałem. Pytania możecie zadawać do wszystkich postaci tego opowiadania tych głównych lub też pobocznych lub bezpośrednio do mnie. Możecie zadawać pytania jakie tylko przyjdą Wam do głowy. Składam obietnicę krwi, że na każde pytanie odpowiem ☺(i tak wiem, że w tej notce jest bardzo dużo powtórzeń)
To już jet chyba wszystko co chciałam napisać. Oczywiście nie zapominajcie o komentarzach. Ogłaszam wszem i wobec, że to jest najdłuższa notatka jaką do tej pory napisałam.
A i jeszcze jedno, gdyby ktoś chciał zostać moim korektorem czy jak to tam się mówi to może napisać w komentarzu. Z góry dziękuję.

Pozdrawiam i przepraszam za błędy Córka Razjela 

5 komentarzy:

  1. W jednym zdaniu napisałaś może przez rz 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudeńko ❤👌

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy pod koniec Nathan będzie z Aileen ? Czy będzie 2 księga ?? Czy Zurra jest zaczarowana przez Charlotte??? Mam tyle pytań ale , zostanę przy tych 3 😉😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Sweet 😍 Pyt. Czy Ross jest zły? Bo jakoś mu nie ufam ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy to zbieg okoliczności że Ortea i Ross mają tak samo na nazwisko ??? 😲 Dziwneeee .....

    OdpowiedzUsuń

Proszę o sprawiedliwy wyrok sądu najwyższego...