wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział III - Impreza



   W końcu dobiegłam do pokoju a w mojej głowie zaczęły kłębić się pytania: czy ja zostanę kimś ważnym a Zirra będzie dobrą czarownicą? Dlaczego nikt nie wspomniał o Zurze? Czy dla niej nie ma dobrej przyszłości? Czy ta cała sytuacja miała coś wspólnego z moim pokojem? Dlaczego nikt mi nie chce powiedzieć o co chodzi? Tak dużo pytań a, tak mało odpowiedzi.
   Otworzyłam drzwi. Pierwsze co zrobiłam to położyłam się na łóżku. Położyłam to mało powiedziane raczej wskoczyłam na nie. Głowę oparłam na poduszce a nogi swobodnie zwisały z boku. Moje ciało wyglądało jak litera „S”. W takiej pozycji zasnęłam.
   Nie zdążyłam nawet śnić gdyż za chwilę za drzwi usłyszałam krzyki i walenie w moje drzwi. Wstałam otępiała i podeszłam otworzyć temu co mnie obudził. Mój zegarek wskazywał pięć po ósmej (wieczorem) nie wiedziałam po co wszczynać taki raban. Otworzyłam i zobaczyłam Zirrę całą czerwoną i wściekłą.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Obiecałaś, że będziesz! – wykrzyknęła - Nawet się jeszcze nie przebrałaś? Co ty robiłaś przez tyle czasu?!
- Kobieto uspokój się! Nie mam pojęcia o co Ci chodzi! Nawet nie mogę odpocząć? - zapytałam wściekła i w tym momencie mnie olśniło impreza dziewczyn. Jak mogłam zapomnieć?
- Nie masz pojęcia?! To ja Ci zaraz przypomnę! - walnęła mnie w twarz. W sumie nie mądrze zrobiła gdyż wie, że jestem od niej silniejsza i zawsze ją pokonam.
- Cholera! Tak się chcesz bawić to proszę! - oddałam jej cała rozjuszona. Jakim prawem mnie bije bez powodu?! - nie łatwiej było po prostu przypomnieć a nie od razu bić?! - Zirra zaczęła się zwijać z bólu i masować cały czerwony policzek. Zrobiło mi się jej żal.
- Dobrze przepraszam, tak! Jestem po prostu zła bo nic mi nie wychodzi impreza cała się sypie i zobacz jak ja wyglądam. -zaczęła się obracać.
- Ja też przepraszam i jak dla mnie wyglądasz ślicznie. Nie wiem o co Ci chodzi. - dziewczyna ubrana była w czarną miniówkę w fioletowe nietoperze, czarne szpilki i fioletowe dodatki takie jak trzy bransoletki, kolczyki w nietoperze i taki sam naszyjnik. Włosy (pokręcone) miała spięte klamerką, niektóre pasma opadały jej na twarz. Miała delikatny makijaż (w porównaniu do tych, który nosi na co dzień), na powiekach miała fioletowy cień oraz fioletowy brokat, oczy podkreślała dość gruba, czarna kreska a na usta nałożyła fioletową szminkę. A mówią, że to ja mam hopla na punkcie koloru, chyba nie mają racji.
- Tak na pewno. - powiedziała bardzo smutno Zirra. - Gdybyś widziała inne dziewczyny! Przy nich wyglądam jak straszydło.
- Nie myśl tak, naprawdę wyglądasz prześlicznie a teraz chodź ze mną musisz pomóc mi się wyszykować, bo chyba nie pójdę w dresach i cała zapocona. - uśmiechnęłam się do niej i wciągnęłam ją do pokoju. Ja poszłam się wykąpać a Zirra szukała dla mnie jakiegoś stosownego ubrania.
   Kąpiel zajęła mi jakieś 10 minut, suszenie włosów kolejne 10. W końcu cała wykąpana wyszłam do przyjaciółki. Zastałam ja całą uradowaną. Na moim łóżku leżała kosmetyczka (jak ja nienawidzę się malować, ale czasem trzeba) cała bielizna, buty no i oczywiście sukienka oraz dodatki.
   Podziękowałam w duchu, że z Zirrą mamy podobny styl i że bliźniaczka wie co mi się spodoba. Nie zawiodłam się na niej. Sukienka była cała miętowa (jak można było się domyślić) górę miała z przezroczystego materiału a dół  zrobiony był z tiulu. Butami były czarne szpilki (bardzo wysokie) z delikatną kokardką na kostce. Bielizna była koronkowa cała miętowa. Nie mogłam uwierzyć, że nawet bieliznę mi wybrała.
   Biżuterią była czarna kolia i czarne kolczyki. W kosmetyczce znalazłam pełno miętowych kosmetyków, bo jak by inaczej. Zirra kazała ubrać mi się w szlafrok, który też mi naszykowała. Tym razem z czarnej satyny. Wykonałam jej polecenie. Zamknęłam oczy a dziewczyna zaczęła mnie malować. Trwało to kilka chwil. W końcu kazała mi otworzyć oczy.
   Posłusznie wykonałam polecenie. Okazało się, że Zirra całkiem nieźle maluję. Miałam delikatny ale piękny makijaż. Na moich powiekach widniał delikatny miętowy cień. Rzęsy miałam lekko wytuszowane, a na ustach widniała delikatna, prawie nie widoczna pomadka.
   Przy okazji bliźniaczka mnie uczesała. Zrobiła mi luźnego kłosa gdzie parę pasemek swobodnie opadały na moją twarz. W warkocz wplotła mi czarną i miętową wstążeczkę. Byłam jej bardzo wdzięczna bo efekt wyglądał cudownie. A to jeszcze nie koniec bo czas na sukienkę. Teraz to ja mogę nawet w szlafroku iść. Założyłam wszystkie ubrania przygotowane przez nią i wybiegłyśmy na korytarz.
   Całe szykowanie zajęło niespełna 30 minut. W biegłyśmy na imprezę, która toczyła się swoim rytmem. Wiele czarownic tańczyło a niektóre po prostu jadły lub rozmawiały. Po chwili straciłam z oczu Zirrę. Byłam bardzo zszokowana ilością osób. Nigdy wcześniej ich nie widziałam. Ale to nie o to chodzi.
   Siostry z natury są bardzo nie śmiałe, a tu proszę, pokój pęka w szwach. Rozglądałam się za kimś znajomym. Jednak nikogo nie znalazłam. Gdy miałam już wychodzić, usłyszałam głos Zirry, która zaczęła krzyczeć:
- Aileen czemu już wychodzisz? Przepraszam, że Cię zostawiłam ale musiałam coś załatwić. Chodź się bawić. Nie po to tyle Cię szykowałam żebyś teraz sobie wyszła. Napijesz się czegoś to się rozluźnisz!
- Przepraszam! Wiesz nie znam tu nikogo. –  przez chwilę milczałam – A tak po za tym od kiedy pijesz? Zawsze jak chciałam się z tobą napić to odmawiałaś i musiałam iść do pabu sama.- zawsze myślałam, że dziewczyny są bardzo odpowiedzialne chodź mogłam je dostrzegać pod pryzmatem jaki nakładały przy rodzicach. Może nie chciały im podpaść. Teraz są tu same z dala od rodziny więc czemu by nie poszaleć i nie wlać w siebie trochę wody ognistej?
-Najwyższa pora by poznać kilku ludzi. – uśmiechnęła się do mnie. – a napić się po prostu chcę. Wcześniej nie chciałam i tyle. Z resztą nie będę Ci się tłumaczyć – parsknęła.
- Dobra nie musisz. To nie pora na takie rozmowy. A teraz faktycznie czegoś bym się napiła. Co macie?
- Czystą. – odpowiedziała tak jak by nie wiedziała o czym mówi. Na tą myśl się uśmiechnęłam.
- OK. W takim razie poproszę wódkę z Pepsi.- powiedziałam.
   Szczerze na imprezach wolę pić wódkę ale w takim wypadku, że jutro są lekcje wole za szybko nie odpłynąć. Podeszłyśmy do stolika pełnego trunków alkoholowych. Drinka zrobiłam sobie sama. Dziewczyny piły z sokiem pomarańczowym (tak mamy tu takie rzeczy jak pepsi czy chociażby wódka)przy okazji rozmawiałyśmy a ja widziałam, że dziewczyny staja się coraz bardziej pijane. W końcu to ich pierwszy raz z „magicznym” trunkiem.
   Gdy ja pierwszy raz piłam o mało co nie wleciałam do rzeki myśląc, że to kałuża jednak w ostatnich chwili dziewczyny mnie uratowały przed kąpielą. W przeszłości zdarzało mi się naprawdę wiele wtop, ale bez nich moje życie byłoby nudne przynajmniej dzięki nim coś się działo. Wypiłyśmy jeszcze po dwa drinki i poszłyśmy tańczyć.
   Teraz pokój wydawał się o wiele, wiele większy. Nie wiem czy to dzięki alkoholowi czy czemuś innemu ale naprawdę miałam takie wrażenie. Zaczęłyśmy tańczy. Po jakimś czasie przyłączyła się do nas dziewczyna. Zeszłyśmy z parkietu i zaczęłyśmy z nią rozmawiać.
   Dziewczyna nazywała się Mags. Była bardzo ładna. Włosy miała koloru ciemnego błądu, prawie brązowe, które sięgały jej łopatek. Oczy miała koloru ciemnego błękitu. Była dość niska ale szczupła.
   Zaraz potem dołączyła do nas Zurra. Mags okazała się bardzo miła. Chodzi do grupy średniej. Ma siostrę Mackenzi, która chodzi do grupy początkującej. Po dłuższej rozmowie Mags dowiedziała się, że jej siostra została wezwana do dyrekcji. Poszła sprawdzić o co chodzi.
   Siostry poszły po przekąski a ja zostałam sama. Nudziło mi się gdyż dziewczyny strasznie długo nie wracały do tego strasznie zaczęło kręcić mi się w głowie- troszkę za dużo alkoholu jak na pusty żołądek. W końcu postanowiłam wyjść.
   Byłam wpatrzona w podłogę. Stałam przed moimi drzwiami od pokoju, a w kieszeni mojej sukienki szukałam kluczy. W końcu je znalazłam. Zaczęłam otwierać drzwi. W pewnym momencie wpadł na mnie bardzo przystojny chłopak. Wyglądał jak by się gdzieś bardzo śpieszył lub przed kimś uciekał.  Nie zdążyłam się mu przyjrzeć choć zobaczyłam jego ciemne włosy.
   Chciałam zapytać się go do jakiej grupy chodzi i jak się nazywa. Niestety nie zdążyłam . Przeprosił za cały incydent i wszedł do pokoju Zirry i Zurry. Chciałam go odnaleźć i zaprosić na jaszczurki w karmelu. Wpadłam z powrotem do pokoju dziewczyn. Rozglądałam się za nim. Nigdzie go nie było.
   Byłam zdziwiona jak on zniknął. Ale pomyślałam sobie, że pewnie zmieszał się z tłumem. Szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że zobaczyłam tu chłopaka gdyż osobami z mocami magicznymi stają się tylko kobiety. Oczywiście są też wyjątki ale raczej trzyma się to w sekrecie gdyż to jest hańba dla całej rodziny. Dlaczego? Tego nie wiem, ale wiem, że chłopcy mogą otrzymać dar gdy jego matka nie dość, że jest wysoką czarownicą to jeszcze musi „począć” go z inną istotą magiczną co jest zakazane.
   Czarownice mogą wychodzić za mąż jedynie za kirika. Chłopiec który rodzi się z takiego związku nie zostaje czarownikiem chodź dostaje lekkie umiejętności takie jak czytanie w myślach czy ożywianie zwiędniętych roślin. Nie za wiele ale zawsze.
   Dziewczynki zaś stają się pełno prawnymi czarownicami. Wróciłam z powrotem do mojego pokoju. Miałam już dość tego dnia. Tej całej imprezy, dziwnego chłopaka i tych testów. Ogólnie wszystkiego. Nie sądziłam, że pobyt tutaj może być tak stresujący.
   Przebrałam się z sukienki i zaczęłam „studiować” księgę zaklęć ponieważ nie mogłam zasnąć od tego łomotu, który odbywał się za moją ścianą. Przestało kręcić mi się w głowie i czułam się w miarę normalnie więc znalazłam sobie zajęcie. Po kilku godzinach muzyka ucichła. Prawdopodobnie wszyscy się  rozchodzili. Słyszałam rozmowy i szum na korytarzu. Po około pół godziny, usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam.
- Aileen, czemu zniknęłaś nawet się nie żegnając? Szukałyśmy Cię. – zabełkotała Zirra. Ciekawe ile jeszcze wypiła po moim odejściu.
-Nie zniknęłam od razu. Czekałam na was z godzinę. A wy nie przychodziłyście. Więc wyszłam. Po za tym trochę kręciło mi się w głowie.- odpowiedziałam łagodnie.
   Nawet nie wiem kiedy a do mojego pokoju wtoczyły się obydwie siostry. Siadły na moim łóżku i się rozgościły. Co się okazało zostało im jeszcze trochę wódki z imprezy i chciały się ze mną napić. Odmówiłam bo wiedziałam dobrze, że już są nieźle wstawione i tak będą tego jutro żałować ja zresztą też chociaż w mniejszym stopniu niż one. Jestem przyzwyczajone do kaca one niekoniecznie. Współczuje im jutrzejszego poranka.
- Dziewczyno gniewasz się na nas?- spytała się Zurra.
-Nie. Przecież nic się nie stało. Ale wiecie może dzisiaj już nie pijcie.- powiedziałam to gdyż zobaczyłam, że wbrew moim poprzednim ostrzeżeniom siostry bawią się w najlepsze.
- Nie przesadzaj! Nic nam nie będzie! – tak… pogadamy jutro. Zaśmiałam się w głębi duszy.- A tak w ogóle to co robiłaś przez ten cały czas?- spytała Zirra.
-W zasadzie to nic. Uczyłam się zaklęć. Chcę jutro wypaść jak najlepiej.- odpowiedziałam może nie do końca z prawdą bo tak naprawdę próbowałam się czymś zająć nie myśląc o muzyce.
-Aileen, to ty nie wierz, że jutrzejsze zajęcia są odwołane?- spytała Zurra.
- Nie, nie wiem. Czemu są odwołane?- domyślałam się już odpowiedzi. Ciekawe jak nauczyciele będą wściekli jeśli dowiedzą się, że w Akademii było tyle alkoholu choć może właśnie się dowiedziały i przez to zajęcia są odwołane.
-Przez dzisiejszy dzień.- odpowiedziały zgodnie bliźniaczki a po tym wybuchły śmiechem bo przecież jak tu się nie śmiać gdy jest się bliźniaczką połączoną więzią i mówi się czasem w tym samym momencie przecież to nie możliwe by się powstrzymać.
-Dalej nie rozumiem.- bo na pewno dużo komuś powie odpowiedź „ przez dzisiejszy dzień”.
-Ale czego?- zapytały roześmiane siostry znowu w tym samym momencie. Zastanawiam się czy przy upojeniu alkoholowym ich więź się pogłębia bo odkąd tu przyszły mówią prawie wszystko razem.
-Wszystkiego. Czemu zajęcia są odwołane przez dzisiejszy dzień?- zapytałam już lekko zdenerwowana.
-W zasadzie to przez imprezę.- odparła Zirra wybuchając po raz kolejny w przeciągu 5 minut śmiechem.
 -Zirra, nie mów szyframi! Nie możesz normalnie powiedzieć? To tak dużo kosztuje?- dziewczyna nie przestawała się śmiać co zaczęło mnie już irytować.- zobaczymy czy jutro będziesz taka wesolutka gdy odezwie się kac- tego ostatniego zdania chyba nie usłyszała bo zaczęła bardzo powoli odpowiadać na moje pytanie.
-No dobra. Nauczyciele dowiedzieli się o imprezie stwierdzili, że uczniowie, którzy się tam bawili czyli większość, nie będzie w stanie się jutro, a w zasadzie dzisiaj uczyć gdyż przesadziła z alkoholem. Więc pierwsze zajęcia zostały przesunięte na następny dzień.- powiedziała Zirra. Zaczynając coraz bardziej bełkotać. Nie wiedziałam czy mogę jej wierzyć no ale co mi zostało. Czekałam tylko na stosowną chwilę by wyprowadzić je na próg by w końcu dały mi odpocząć.- Tak swoją drogą wiesz dlaczego Mackenzi została wezwana do dyrki?
- Nie.- odpowiedziałam i już bałam się odpowiedzi.
-Bo latała cała golusieńka po całym Akademiku aż w końcu natknęła się na Ortee, która zakablowała.- odpowiedziała Zurra, która w końcu coś powiedziała. Już się bałam, że zasnęła na moim łóżku i będę musiała ją taszczyć do siebie. Ku mojej uciesze jeszcze „ żyła”.
-Serio?- nie mogłam w to uwierzyć.- Co dodawałyście do drinków? – popatrzyłam na nie podejrzliwe ponieważ w naszym świecie istnieje bardziej bezpieczna alternatywa narkotyków, które nam nie szkodzą i nie uzależniają ale niestety po nich robi się dziwne rzeczy a później się ich nie pamięta.
-Nie posądzaj nas. My nic nie zrobiłyśmy.- taaaa jasne. Po prostu Mackenzi zachciało się latać nago po całej szkole. Ale nie chciałam już drążyć tego tematu bo z dziewczynami w takim stanie nie da się rozmawiać.
- Dobrze załóżmy, że wam wierze. Zmieniając temat. Wiecie gdzie są nasze kotły? Miały już tu być.- spytałam najspokojniej jak tylko umiałam co mi do końca nie wyszło.
-Bo są.- odparła Zurra.
-Niby jak nic tu nie widzę. – zaczęłam rozglądać się po moim pokoju.
-Normalnie. Widzisz ten breloczek na twoim biurku?- zapytała Zurra.
-Tak widzę.- odparłam zdumiona ponieważ wcześniej go tu nie było. Przysięgam.
-No to teraz patrz.- zaśmiała się dobitnie Zurra, co nie wróżyło nic dobrego.
   Dziewczyna podeszła do biurka wzięła breloczek i rzuciła go o ziemię. Po tym czynie mym oczom ukazał się dość duży kocioł.
-O ty masz  czarno-miętowy.- mogłam się domyśleć bo przecież nie dali by mi ,np. różowego ponieważ  „a” nie lubię tego koloru i „b” nie pasowałby do wystroju.- Ja mam biały a Zirra różowy.- odpowiedziała radośnie bliźniaczka. Szczerze mówiąc nie zdziwiłam się tym faktem.
-Dobra wszystko fajnie, a jak to teraz zmniejszyć?- spytałam lekko zmartwiona widząc miny sióstr.
-To już jest trochę trudniejsza sprawa.-zaśmiała się Zurra. Ich wspaniały nastrój już mnie bardzo denerwował.
-Wiecie jak to zrobić czy nie?!- krzyknęłam.- I przestańcie się tak szczerzyć! Mam już tego dość.
-Nie, nie wiemy. Jutro pójdziemy do Ortei, ona nam wszystko pokaże.- odpowiedziały.
-Ok. my już lecimy. Spotkamy się jutro.- powiedziała Zirra zbierając butelkę wódki z mojego łóżka. W tym samym czasie Zurra wystawiała już nogę za próg.
-Chwila, chwila. Czekajcie. Teraz macie mi pomóc przenieść kocioł z środka pokoju w kąt.- zatrzymałam dziewczyny. Nabroiły to teraz mi pomogą. Choć jak znam życie z pijanymi nie za bardzo da się pracować i większość rzeczy zrobię sama.
-Dobrze ale ostrzegam on jest dość ciężki.- stwierdziła Zurra. W głębi duszy się zaśmiałam i miałam naszykowane wiele ripost ale doszłam do wniosku, że i tak nic do nich nie dotrze.
-No co ty nie powiesz.- musiałam coś jednak odpowiedzieć. Bo czemu by nie? I tak jutro prawdo podobnie nic nie będą pamiętać z dzisiejszego wieczoru.
   Po tych słowach zabrałyśmy się do przepychania. Faktycznie kociołek był dość ciężki. Ale po ciężkich zmaganiach udało się nam go przepchać. W zasadzie mi bo ja pchałam a dziewczyny tylko stały i dopingowały. Z resztą tak jak przewidziałam.
-Teraz możemy już iść?- spytały z ogromną radością w głosie. Szczerze to odkąd tylko tu weszły chciałam żeby wyszły. Choć kocham je jak siostry to wolę je w wersji na trzeźwo.
-Tak. Tylko pamiętajcie przebieracie się i prosto do łóżek. Rano pod drzwi przyniosę wam coś na ukojenie jutrzejszego dnia. – zażądałam  tego od dziewczyn. Już chciały coś powiedzieć ale im przerwałam.- Jeszcze mi za to podziękujecie. Pamiętajcie lekarstwo będzie czekać pod drzwiami, a teraz wypad mi z mojego pokoju i do siebie. – wypchnęłam je a one tylko zaczęły potakiwać i machać.
   Gdy już wyszły odetchnęłam z ulgą. W końcu cisza i spokój. Zaczęłam bawić się ( tu karmić i wyłączyć w niej budzik na rano, co było dość trudne ale dałam radę) z Zamą. W końcu poszłam pod szybki prysznic. Przebrałam się w moją „ piżamę” i położyłam spać.

1 komentarz:

  1. Świetne. Ciekawa sprawa z tą rozmową dyrektorki. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń

Proszę o sprawiedliwy wyrok sądu najwyższego...